Są kolejne szczegółu lotu prezydenckiego embraera, który 2 lipca startował z prezydentem Andrzejem Dudą z lotniska w Babimoście (woj. lubuskie) bez wydanej zgody na start. Jak opisywały wówczas "Gazeta Wyborcza" i tvn24.pl, czarterowany przez rząd od LOT-u samolot z prezydentem wystartował z płyty lotniska po godzinie 22, gdy pracę skończył już kontroler lotów. Z końcem lipca na jaw wyszło, że LOT zgłosił incydent do Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych dopiero tydzień po zdarzeniu - 9 lipca, gdy dziennikarze pytali już o sprawę - choć prawo nakazuje, by stało się to najpóźniej w ciągu 72 godzin. PKBWL przyznała, że termin zgłoszenia zdarzenia jest "niezgodny z obowiązującymi przepisami".
Teraz dziennikarze tvn24.pl dotarli do stenogramu z rozmowy załogi z wieżą na lotnisku pod Zieloną Górą, a także do relacji kilku źródeł w LOT. Informatorzy zgodnie twierdzą, że na pokładzie samolotu z prezydentem Andrzejem Dudą na pokładzie była młoda kapitan z dwuletnim stażem, która nie miała wszystkich wymaganych uprawnień do lądowania - musiał jej więc towarzyszyć instruktor.
Zdaniem naszych źródeł instruktor był na pokładzie, bo kapitan nie miała aktualnych uprawnień do lądowania
- podaje portal, powołując się na informacje podane przez rozmówców, którzy wskazują, że zgodnie z procedurami pilot powinien "odświeżyć swoje uprawnienia" na symulatorze lub podczas lotu z instruktorem za każdym razem, jeśli w ciągu 90 dni nie odbędzie trzech startów i lądowań. W załodze LOT miało zaś nie brakować kapitanów z aktualnymi uprawnieniami.
- W życiu nie widziałem, by kapitan odnawiał uprawnienia z głową państwa na pokładzie - komentuje w rozmowie z tvn24.pl informator z LOT. Wiceszef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Andrzej Pussak dodaje, że "pilot z niepełnymi uprawnieniami albo wznawiający uprawnienia nie powinien lecieć z prezydentem nawet w krótką trasę".
Rozmówcy tvn24.pl zwracają uwagę, że precedensem jest, by pilot z tak małym doświadczeniem był oddelegowany do latania z VIP-ami, a zwłaszcza z prezydentem. Wskazują, że obecność na pokładzie instruktora mogła dodatkowo zakłócić lot, bo zdarza się, że w takich sytuacjach "instruktor przejmuje inicjatywę".
Po zdarzeniu dwoje pilotów zostało zawieszonych, a LOT wyjaśniał kwestię startu prezydenckiego samolotu bez zgody kontrolera pod nadzorem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Jednak z końcem lipca PKBW całkowicie przejęła od przewoźnika wyjaśnianie sprawy. Powołano też specjalny zespół.