W południe Sąd Najwyższy będzie orzekał w sprawie ważności wyborów prezydenckich. Uchwałę w tej sprawie podejmuje Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w pełnym składzie. W posiedzeniu wezmą udział także: przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej oraz Prokurator Generalny.
Jak mówił rzecznik Sądu Najwyższego sędzia Aleksander Stępkowski, Izba Kontroli Nadzwyczajnej orzekając o ważności wyborów, bierze pod uwagę sprawozdanie Państwowej Komisji Wyborczej z przeprowadzonych wyborów, stanowisko Prokuratora Generalnego oraz wnioski płynące z rozpatrzenia wszystkich protestów wyborczych.
Protesty wyborcze Sąd Najwyższy skończył rozpatrywać wczoraj. W sumie wpłynęło ich ponad 5,8 tys. W 92 przypadkach zarzuty w nich zawarte zostały uznane za zasadne - w całości lub w części - ale nie mające wpływu na wynik wyborów.
Także Państwowa Komisja Wyborcza nie stwierdziła naruszeń prawa wyborczego, które by miały wpływ na wynik wyborów.
Sąd Najwyższy podejmuje uchwałę dotyczącą ważności wyborów prezydenckich w ciągu 21 dni od ogłoszenia przez PKW wyników wyborów. Uchwała ta ma moc prawną z chwilą jej podjęcia.
W II turze wyborów 12 lipca na urzędującego prezydenta Andrzeja Dudę zagłosowało 10 440 648 wyborców, co przełożyło się na 51,03 proc. poparcia.
Jego kontrkandydat - Rafał Trzaskowski - zdobył 10 018 263 głosy (48,97 proc.).
Międzynarodowi obserwatorzy z Biura ds. Demokratycznych Instytucji i Praw Człowieka (ODIHR) Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie stwierdzili w swoim stanowisku, że druga tura wyborów prezydenckich w Polsce została przeprowadzona prawidłowo i kandydaci mogli prowadzić swoje kampanie swobodnie, ale całości procesu umniejszyły "ogólna wrogość, groźby wobec mediów, retoryka nietolerancji oraz przypadki nadużyć zasobów państwowych".
Odnotowywano "przypadki retoryki nietolerancji o charakterze ksenofobicznym, homofobicznym i antysemickim, szczególnie w kampanii obecnego Prezydenta oraz u publicznego nadawcy", zaś wsparcie m.in. premiera określono jako "zatarcie granic pomiędzy państwem a partią", które "stworzyło nieuzasadnioną przewagę dla Prezydenta".