W czwartek premier Mateusz Morawiecki poinformował, że kieruje do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności treści konwencji stambulskiej z Konstytucją RP. - Wierzę, że procedura w TK przetnie toczący się w ostatnich dniach spór - stwierdził. Wcześniej wniosek do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej złożył minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, który nazwał ratyfikowany w 2015 roku dokument "lewicowym, genderowym koniem trojańskim". Stwierdził też, że zapisy konwencji "godzą w rodzinę". Eksperci i prawnicy zajmujący się kwestiami zapobiegania przemocy domowej alarmowali, że wypowiedzenie konwencji będzie równoznaczne z przyzwoleniem na przemoc w "czterech ścianach" i z regresem w sprawie dbania o bezpieczeństwo ofiar.
Zbigniew Ziobro odniósł się do decyzji premiera w rozmowie z Radiem Maryja. Jak stwierdził, oczekiwał od niego, by od razu podjął kroki zmierzające do wypowiedzenia konwencji stambulskiej, zamiast wnioskować do Trybunału Konstytucyjnego o sprawdzenie jej zgodności z konstytucją. - Doceniam, że pan premier zajął stanowisko wobec tego tematu, który jest dla nas bardzo ważny. Ale, jak to w koalicji, w wielu sprawach zgadzamy się, ale są też sprawy, w których się możemy pięknie różnić z panem premierem. I w tym wypadku właśnie tak jest - zaczął Ziobro.
Miałem okazję słuchać wypowiedź pana premiera i mogę powiedzieć, że ta różnica dotyczy kilku kwestii. Pan premier wskazał, że jego zdaniem są wątpliwości do konstytucyjności kilku punktów [konwencji stambulskiej - red.], które był uprzejmy wymienić. Wszystkie te punkty, które wymienił, w mojej ocenie jako ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego nie budzą wątpliwości co do tego, że są sprzeczne z polską konstytucją. W tej sprawie mam zdanie nieco odmienne od pana premiera, choć bardzo szanuję, że zdecydował się tę sprawę poruszyć. Nie we wszystkim musimy mieć to samo zdanie. W mojej ocenie ta konwencja jest sprzeczna z polską konstytucją
- stwierdził, dodając, że konwencja "kwestionuje rolę rodziny".
Ziobro podkreślił, że gdyby nie był pewny, że konwencję trzeba wypowiedzieć, to sam zwróciłby się z wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego. - Gdybym miał wątpliwości, to odwołałbym się do autorytetu organu, który ma takie wątpliwości rozstrzygać. Ale wystąpiłem bezpośrednio z wnioskiem o usunięcie z polskiego porządku prawnego tej konwencji jako w sposób oczywisty, w różnych istotnych punktach, sprzecznej z polską konstytucją. To, co nas tutaj nieco różni z panem premierem, to też podejście do czasu. Bo młyny sprawiedliwości, też w Trybunale Konstytucyjnym, wolno mielą. Jest tego rodzaju zagrożenie, iż [Trybunał - red.] odłoży tę sprawę, bo ma wiele jeszcze innych - dodał.
Jak stwierdził, Solidarnej Polsce jako koalicjantowi Prawa i Sprawiedliwości zależy jak najszybszym wypowiedzeniu konwencji antyprzemocowej.
Chcieliśmy, żeby ta sprawa była rozstrzygnięta, bo są różne konsekwencje tej konwencji. To prowadzi do operacji politycznych w obszarze edukacji i wychowania młodzieży, które stwarzają pewne zagrożenie dla pewnej moralnej aksjologii, która powinna być chroniona w polskim porządki prawnym
- powiedział w Radiu Maryja.
Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (tzw. konwencja stambulska) opracowana przez Radę Europy została ratyfikowana rzez Polskę w 2015 roku. Ma ona na celu stworzenie odpowiednich ram do prawnego przeciwdziałania przemocy, w szczególności tej, która dotyka kobiety (według statystyk to właśnie kobiety doświadczają przemocy domowej kilkukrotnie częściej niż mężczyźni). Dokument zawiera rozwiązania w zakresie m.in. strategii, profilaktyki, ochrony i wsparcia ofiar oraz ścigania sprawców.
W ostatnich tygodniach politycy koalicji rządzącej, powołując się m.in. na opinie fundacji Ordo Iuris wskazywali, że konwencja to "manifest o charakterze polityczno-ideologicznym, a nie pomocowym, który promuje wartości szkodliwe dla Polski i polskiego społeczeństwa". Chodzi m.in. o zapis pierwszego punktu artykułu 12 konwencji, w którym podkreślono, że państwa przystępujące do niej będą działały na rzecz "wykorzeniania praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn". Środowiska prawicowe twierdzą też, że "szkodliwy dla polskiej rodziny" jest również inny zapis konwencji: "strony zapewnią, by kultura, zwyczaj, religia, tradycja lub tzw. "honor" nie były uznawane za usprawiedliwiające wszelkie akty przemocy objęte zakresem niniejszej konwencji". Eksperci przekonują z kolei, że bardzo często te czynniki wraz z przemocą ekonomiczną przyczyniają się do tego, że ofiary nie mają możliwości odizolowania się od swoich oprawców.
- Konwencja to rozsądne, oparte na naukowych obserwacjach zalecenia i wytyczne, a nie przejaw superprogresywnej ideologii - mówiła w rozmowie z Gazeta.pl Zuzanna Warso, adwokatka, ekspertka współpracująca z Helsińską Fundacją Praw Człowieka. - Mam wrażenie, że atakowanie konwencji jest krokiem w kierunku "wypisania" Polski z międzynarodowej wspólnoty praw człowieka, do której należymy. To krok bardzo niebezpieczny - podkreślała.