Senator niezrzeszony Wadim Tyszkiewicz zapowiedział we wtorek 28 lipca, że nie weźmie udziału w zaprzysiężeniu prezydenta Andrzeja Dudy. Poinformował o tym na Facebooku.
"Podjąłem decyzję, nie wezmę udziału w Zgromadzeniu Narodowym, na którym Andrzej Duda obejmie urząd prezydenta na drugą kadencję. Długo się wahałem, ale sumienie mi na to nie pozwala. To jest moja klauzula sumienia" - napisał polityk.
Dzień później zmienił zdanie. W rozmowie z Wirtualną Polską powiedział, że czasem zapomina o tym, jaką moc mają jego słowa.
- Chcę jasno powiedzieć, że nie zamierzam bojkotować zaprzysiężenia prezydenta. Będę wtedy w Sejmie, ale wiem, że nie wszyscy zmieszczą się na Sali Posiedzeń. Dlatego bardzo chętnie ustąpię miejsca osobie, która szczerze popiera Andrzeja Dudę. Nie oszukujmy się, to nie jest prezydent wszystkich Polaków - stwierdził Wadim Tyszkiewicz.
Senator powiedział, że Andrzej Duda jest dla niego prezydentem tylko z formalnego punktu widzenia. Stwierdził też, że ostatnie wybory prezydenckie nie były uczciwe, a zbliżająca się uroczystość zaprzysiężenia będzie "trochę zakłamana", bo Andrzej Duda będzie przysięgał na konstytucję, którą kilkukrotnie złamał.
Wadim Tyszkiewicz przyznał, że po tym, jak ogłosił, że nie weźmie udziału w Zgromadzeniu Narodowym, padł ofiarą hejtu.
- Ludzie każą mi wypier***** z Polski. Piszą, żebym wracał na Białoruś. Nie jestem dla nich Polakiem, bo jako sześcioletni chłopiec przybyłem tu w ramach ostatniej fali repatriacji. Nikt tak nie podzielił Polaków jak Jarosław Kaczyński. Takiej nienawiści do drugiego człowieka chyba nigdy nie było - powiedział senator.