Od jesiennych wyborów parlamentarnych opozycja przejęła kontrolę nad Senatem. Większość pozwala nie tylko decydować w głosowaniach, ale też umożliwiła wybór marszałka Senatu, który kieruje kwestiami organizacyjnymi izby. Marszałek Tomasz Grodzki po objęciu funkcji zlecił audyt działalności kancelarii Senatu za poprzedniej kadencji.
Jak opisuje Onet.pl, zakończony w lipcu audyt wykazał, że gdy marszałkiem był Stanisław Karczewski Senat wydał około pół miliona złotych w sposób, który budzi wątpliwości.
O co dokładnie chodzi? Na przykład 140 tys. wydano na modernizację strony internetowej i intranetu (wewnętrznego serwisu dla senatorów i pracowników). Ale niektóre z kupionych funkcjonalności okazały się nieprzydatne, a z jednego z wykonanych narzędzi internetowych kancelaria zdecydowała się w ogóle nie korzystać - choć za nie zapłaciła. Autorzy raportu zwrócili uwagę także na "niejasny sposób i nierzetelną dokumentację" zlecenia.
40 tys. zł kosztowała dwuletnia licencja na narzędzia wspierające korzystanie z serwisów społecznościowych - wymienia Onet. Zapłacono za nie z góry, ale narzędzi... prawie nikt nie używał. 200 tysięcy złotych wydano na zaprojektowanie zestawów albumów i płyt z pieśniami na 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.
160 tys. zł kosztował jeden pokaz 3D na budynku Polskiej Akademii Nauk w 30. rocznicę pierwszych wolnych wyborów do Senatu. 37 tys. zł wydano na analizę prawną ws. tego, czy można pozwać burmistrza Jersey City, za to, że nazwał Stanisława Karczewskiego "antysemitą" i "białym nacjonalistą". Wynajęta kancelaria oceniła, ze pozew nie ma sensu.
Jak tłumaczy się z tych wydatków Karczewski? W rozmowie z Onetem stwierdził, że rocznica wyborów była "wielkim wydarzeniem", które "pięknie wyglądało", a cena "może budzić emocje, ale czasem kupuje się droższy samochód, bo jest po prostu lepszy niż tani". Były marszałek zapewniał też, że analiza ws. pozwu wobec amerykańskiego burmistrza miała sens, bo w Polsce "nadawałoby się to na pozew", a - jak się okazało - w USA nie i dzięki temu nie wydano "grubych pieniędzy" na skazaną na niepowodzenie sprawę.