Od ostatnich wyborów parlamentarnych Senat pozostaje w rękach opozycji. Przewaga jest jednak niewielka - PiS ma 48 senatorów, zaś opozycyjna większość opiera się na pakcie senackim - koalicji różnych klubów i senatorów niezależnych. Po wyborach prezydenckich pojawiły się spekulacje, że PiS - mając zapewnioną niemal pełnię władzy na najbliższe lata - będzie starał się przekonać senatorów do przejścia na stronę partii rządzącej.
Marszałek Senatu Tomasz Grodzki w wypowiedzi dla PAP zapewnił, że nie wierzy, aby senatorowie "ulegli prymitywnym próbom przekupstwa". Komentując tę wypowiedź na łamach TVP.Info Marka Pęka, wicemarszałka Senatu z ramienia PiS stwierdził, że "widzi wzmożoną nerwowość po stronie Tomasza Grodzkiego".
Pęk ocenił, że ta i inne wypowiedzi o konsekwencjach politycznych dla senatorów, którzy zmieniliby stronę "pokazuje, jak krucha jest obecnie większość w Senacie". - Jeszcze dwóch senatorów - obecnie senator niezależna Lidia Staroń w większości zgadza się z nami - i układ sił może się zmienić. Będziemy się teraz bacznie przyglądać całej sytuacji - powiedział wicemarszałek.
Kwestionował sens opozycyjnego paktu senackiego po reelekcji Andrzeja Dudy oraz to, co jest "spoiwem" większości senackiej. - Nie wiadomo, jaki jest jego sens, bo był obliczony na to, że przedstawiciel opozycji wygra wybory prezydenckie i wówczas Senat plus prezydent, to byłoby ogromne narzędzie do walki z rządem - mówił Pęk.
Większość opozycji w Senacie to rzeczywiście za mało, by zablokować ustawy (Sejm może odrzucić senackie weto), jednak wyższa izba ma 30 dni na zajęcie się ustawami uchwalonymi przez Sejm. To pozwala opozycji na dłuższe prace nad ustawami uchwalanymi w błyskawicznym tempie przez PiS. Ponadto Senat ma głos w kwestii obsadzania wielu ważnych stanowisk. Wyraża zgodę na powołanie przez Sejm m.in. prezesów NIK, KRRIT, IPN, rzecznika Praw Obywatelskich. Powołuje także część członków Krajowej Rady Sądownictwa, Rady Polityki Pieniężnej oraz wybór ławników Sądu Najwyższego. Swoje kompetencje ma także marszałek Senatu.