W piątek z funkcji wiceprzewodniczącej Komisji Kultury i Środków Przekazu odwołana została Joanna Lichocka, posłanka Prawa i Sprawiedliwości. Głosowało 28 osób: "za" było 14, "przeciw" - 13, a jedna osoba wstrzymała się od głosu.
To opozycyjni członkowie sejmowej Komisji Kultury złożyli wniosek o odwołanie Joanny Lichockiej z funkcji wiceprzewodniczącej.
Uznaliśmy, że straciła mandat do tego, aby reprezentować Komisję Kultury. Swoim zachowaniem w parlamencie obraziła nie tylko opozycję, nie tylko parlamentarzystów, nie tylko Polaków, ale w szczególności osoby, które z nadzieją spoglądały na tę debatę, w której decydowaliśmy, czy dwa miliardy złotych przekażemy na onkologię, na leczenie ciężko chorych, czy dwa miliardy złotych zostaną przeznaczone na propagandę w telewizji publicznej
- powiedział Wojciech Król podczas konferencji prasowej, trzymając zdjęcie, na którym widać posłankę Lichocką pokazującą środkowy palec. Polityk opozycji podkreślił także, że te dwa miliardy zostały przeznaczone na kampanię wyborczą Andrzeja Dudy.
Joanny Lichockiej nie było na głosowaniu. Nie zabrała także głosu zdalnie.
Okazuje się, że sprawiedliwość i zasady elementarnej przyzwoitości nie opuściły Sejmu na dobre. Za pokazanie Polkom i Polakom, a także Posłankom i Posłom środkowego palca Joanna Lichocka została właśnie odwołana z funkcji wiceprzewodniczącej sejmowej komisji kultury
- skomentowała decyzję posłów Joanna Scheuring-Wielgus.
Poseł PiS Joanna Lichocka odwołana z funkcji Zastępcy Przewodniczącego sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. To efekt "gestu lichockiej", który został wykonany w momencie przekazania przez PiS 2 mld zł na propagandę TVPiS - zamiast na onkologię
- napisała posłanka Koalicji Obywatelskiej Magdalena Łośko.
O posiedzeniu Komisji Kultury napisała też dziennikarka Dominika Długosz.
Jakie to jest kuriozalne - na komisję kultury, która zajmuje się gestem Lichockiej, przypędził poseł Tarczyński, żeby wywrzeszczeć, że to nie oni są chamami, tylko wszyscy inni. Był jedyną osobą podnoszącą głos na komisji
- poinformowała. Dodała także, że Dominik Tarczyński "powraca do narracji 'to była stopklatka' ws. gestu Lichockiej". Liczne "stopklatki" można zobaczyć na zdjęciach dołączonych do niniejszego artykułu.
O posłance Joannie Lichockiej zrobiło się głośno w lutym bieżącego roku. Polityczka kilkukrotnie pokazała wówczas środkowy palec w kierunku sali, a jej gest uchwyciły kamery i fotoreporterzy. Wszystko odbyło się podczas debaty w sprawie przekazania dwóch miliardów złotych dla TVP i Polskiego Radia. Wywiązała się awantura:
Mimo że gest Lichockiej zarejestrowało wiele kamer, posłanka zaprzeczała, że chodziło o obraźliwy znak. Tłumaczyła, że nie pokazała środkowego palca, a "przesuwała dwukrotnie palcem pod okiem, energicznie, bo była zdenerwowana". Później zmieniła wersję i twierdziła, że odgarniała z twarzy włosy. Na koniec stwierdziła, że opinia publiczna została wprowadzona w błąd przez "przekaz przemysłu nienawiści PO" i choć nie wykonała gestu celowo, to - na wzór techniki znanej jako non-apology apology - "przeprasza wszystkich urażonych".
Aż do dzisiaj komisja etyki nie zajęła się zachowaniem posłanki Prawa i Sprawiedliwości. Marszałkini Sejmu Elżbieta Witek dwukrotnie odwoływała jej posiedzenie.
Czytaj więcej: Komisja etyki miała zająć się m.in. środkowym palcem Lichockiej. Witek dwukrotnie odwołała posiedzenie