Premier Mateusz Morawiecki powiedział, że jest dobrej myśli co do porozumienia na szczycie w Brukseli w kwestii budżetu UE i funduszu odbudowy. Szef rządu wyraził nadzieję, że poziom finansowania będzie ambitny. Jak stwierdził, "obecna propozycja jest wymuszona przez grupę najbardziej skąpych, egoistycznie nastawionych państw, patrzących bardzo wąsko".
- Wstępnie pojawiła się kwota 390 mld euro w dotacjach. Najpierw trzeba powiedzieć, że ta pula - część, którą nazywaliśmy kredytami i część, która jest w dotacjach - jest pewnego rodzaju długiem zaciąganym przez Unię Europejską. Przy czym ta część kredytowa jest długiem zaciąganym przez państwa, które się na dług zdecydują - powiedział szef rządu.
Premier na konferencji przypomniał, że wcześniejsza propozycja zakładała rozdysponowanie 500 mld euro. - Mamy do czynienia z taką sytuacją, że potrzebujemy impulsu inwestycyjnego. Tu według danych Komisji nastąpi tąpnięcie w wydatkach prywatnych na poziomie nawet półtora biliona euro. W to miejsce powinien wejść jak największy zastrzyk inwestycji publicznych, tymczasem ten zastrzyk jest trochę mniejszy, niż planowaliśmy na skutek bardzo ostrej, egoistycznej akcji grupy skąpców - stwierdził. - Stosujemy zasadę, razem z innymi państwami, że nic nie jest uzgodnione, dopóki wszystko nie jest uzgodnione - dodał.
Do tzw. oszczędnej czwórki, o której mówił Morawiecki, należą Holandia, Austria, Dania i Szwecja. Szczyt w Brukseli trwa już czwarty dzień, choć planowano, że zakończy się po dwóch dniach. O 17 unijni przywódcy zasiądą do stołu i wznowią negocjacje.