Proceder ujawniono w styczniu 2020 r., po tym, jak posesję radnego powiatu puławskiego odwiedziła policja i pracownicy PGE.
"W trakcie prowadzonych czynności odkryte zostało nielegalne przyłącze. Jak wynika z dokumentacji sprawy, przewody miały być podłączone bezpośrednio do linii elektrycznej i prowadziły do starego budynku. Z niego zaś instalacja była przeprowadzona do kolejnych dwóch, zlokalizowanych tuż obok budynków" - informuje portal lublin112.pl.
Powołany do sprawy biegły ustalił, że prąd był pobierany z sieci z pominięciem licznika energii elektrycznej. Przez blisko cztery lata - od listopada 2016 do stycznia 2020 r. - Zbigniew A. miał nielegalnie pobrać energię elektryczną na kwotę blisko 10 tys. złotych. Do Sądu Rejonowego w Puławach wpłynął właśnie akt oskarżenia w tej sprawie.
Radny klubu PiS nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, podkreślając, że instalacja znajdująca się na jego posesji nie działała prawidłowo.
W styczniu, zaraz po kontroli na jego posesji, A. próbował tłumaczyć całą sytuację w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim". - Przysięgam, że nie kradłem prądu. Ale nieprawidłowości faktycznie były i sam wielokrotnie je zgłaszałem. Na mojej działce stoi dom po zmarłym ojcu. Mimo tego, że nikt w nim nie mieszka i zużycie powinno być minimalne, przychodziły rachunki o różnej wysokości, nawet do 500 zł. A licznik raz chodzi, raz nie. Na pewno nie powinno tak być - mówił wówczas radny powiatu puławskiego.