Poczta Polska zwraca uwagę w komunikacie, że niektóre z informacji, których podczas piątkowej kontroli domagali się posłowie, stanowiły "tajemnicę prawnie chronioną". "Posłowie, choć zostali o tym poinformowani, naciskali na przedstawicieli spółki nakłaniając ich do ujawnienia danych, które nasza spółka jest zobowiązana chronić, na podstawie przepisów prawa i wewnętrznych regulacji" - czytamy w komunikacie PP.
Dalej pojawia się zarzut, że podczas kontroli posłowie Marcin Kierwiński i Robert Kropiwnicki "używali określeń, które mogły zostać odebrane jako rasistowskie i dyskryminujące w odniesieniu do uczestników spotkania reprezentujących Pocztę Polskę". Spółka przytacza takie sformułowania jak "Państwo nie wyszli z buszu" i "to jest Bantustan". To drugie, jak twierdzi spółka, "wprost nawiązuje do rasistowskich zachowań i praktyk stosowanych w RPA w dobie apartheidu".
"Jednocześnie deprecjonowana i umniejszana była rola kobiet wyznaczonych do udziału w spotkaniu z parlamentarzystami poprzez próbę uciszania i odebrania im głosu, co - gdyby zaistniało w przestrzeni publicznej - mogłoby zostać uznane za element dyskryminacyjny" - czytamy.
Spółka informuje, że rozważa skierowanie na posłów skargi do marszałkini Sejmu Elżbiety Witek.
Poprosiliśmy o komentarz do oświadczenia posłów. - Jest czymś żenującym i niepokojącym, że zarząd Poczty Polskiej ukrywa przed opinią publiczną informacje dotyczące wydatkowanych, zapewne niezgodnie z prawem, gigantycznych pieniędzy - stwierdza w rozmowie z Gazeta.pl Marcin Kierwiński. Pytany, czy padły słowa, przytaczane przez Pocztę Polską, poseł stwierdza: - To była długa rozmowa, mogę tylko powiedzieć, że padło, iż nie mogą się zachowywać tak, jakby Polska nie była państwem prawa.
Kierwiński utrzymuje, że na szereg konkretnych pytań posłowie nie uzyskali żadnych odpowiedzi.
Według Kropiwnickiego natomiast słowa zostały wyrwane z kontekstu. - Powiedziałem wyraźnie, że Polska jest państwem prawa, a nie Bantustanem. Taki był kontekst. To, że Poczta Polska ukrywa dowody, faktury, umowy na 70 mln zł, a podejrzewamy, że na więcej, to jest skandaliczne, a oni teraz próbują odwracać kota ogonem. My domagamy się informacji dla opinii publicznej, co się stało z publicznymi środkami i to jest kluczem - mówi Gazeta.pl Robert Kropiwnicki. - Jeśli jesteśmy państwem prawa, to oni powinni to wszystko ujawnić, a zamiast tego mówią, że nie mają zawartej umowy. Wydatkowali środki i nie wiedzą, czy zostaną zwrócone, a wiceprezes zarządu Poczty Polskiej twierdzi, że umowa była ustna - podkreśla poseł.
Politycy zapowiedzieli, że jeszcze w piątek złożą pismo do Elżbiety Witek z prośbą o interwencję w związku utrudnianiem kontroli poselskiej.