Temat trudnej sytuacji w stadninie koni w Janowie Podlaskim nagłośniła "Rzeczpospolita". Dziennik pisał m.in. że placówka ma problemy finansowe, a zwierzęta karmione są tam paszą niskiej jakości. Po publikacji artykułu "Rz" posłanki opozycji Dorota Niedziela oraz Joanna Kluzik-Rostkowska przeprowadziły w stadninie interwencję i opublikowały zdjęcia brudnych boksów i stojących we własnych odchodach krów.
Po tym, jak opozycjonistki nagłośniły sprawę, minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski zarzucił im, że informacje o złym stanie zdrowia zwierząt są wyssane z palca, powołując się przy tym na opinie ekspertów, którzy przeprowadzili kontrolę w stadninie tego samego dnia, którego odwiedziły ją posłanki. W dokumencie z 19 maja inspektorzy z Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej w Białej Podlaskiej stwierdzili, że "w dniu przeglądu nie stwierdzono odstępstw w zakresie warunków zoohigienicznych w stajniach". Okazuje się jednak, że weterynarz, który odwiedził Janów Podlaski kilka dni wcześniej, wydał inną opinię na ten temat.
Były redaktor naczelny "Konia Polskiego" Marek Szewczyk opublikował na blogu HipoLogika.pl notatkę sporządzoną przez Głównego Lekarza Weterynarii, Bogdana Konopkę, który 12 maja przeprowadził oględziny stadniny w Janowie Podlaskim. W dokumencie tym czytamy:
Pasza: siano o złej jakości, zatęchłe (zebrane wilgotne, zagrzane) wybierane lepsze do karmienia, przetrząsane w stajni. Zaleciłem, aby przetrząsać na zewnątrz, przed stajnią. Kopyta zaniedbane – nie strugane od co najmniej 5-6 miesięcy. Brak 162 paszportów dla koni – konie opisane przez związek, ale stadnina nie złożyła wniosku o wydanie, co wiąże się z zapłatą. Konie niedożywione
Notatka ta została stworzona dla ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego jeszcze przed interwencją posłanek Koalicji Obywatelskiej, którym polityk zarzucił kłamstwo.
Stadnina koni w Janowie Podlaskim, która przez lata była dumą polskich hodowców, traci prestiż od czasów objęcia rządów przez PiS. W 2016 roku obóz rządzący odwołał wieloletniego prezesa ośrodka Marka Trelę, wskazując za powód nieprawidłowości, do jakich miało dochodzić, gdy zarządzał stadniną. Zarzuty stawiane Treli nie znajdują jednak potwierdzenia w audycie firmy BDO, która nie stwierdziła "nierzetelnego wywiązywania się z umowy" z firmą Polturf, co miało być powodem jego odwołania - pisze "Rzeczpospolita".
Od 2016 roku stadnina w Janowie Podlaskim miała już czterech prezesów. W czasie ich rządów w mediach pojawiały się informacje o problemach, co odbijać się miało na dobrostanie zwierząt. Choć doniesienia posłanek KO minister rolnictwa nazywał kłamstwem, po czasie sam stwierdził, że w stadninie nie dzieje się najlepiej.
- Nie jestem zadowolony z tych ludzi, którzy tutaj od 2016 roku - zmieniając się - sprawowali nadzór nad stadniną. Ale też nie pozwolę na to, by przedstawiać ich jako ludzi niekompetentnych, głupich, pasywnych, działających na szkodę tej spółki - mówił Jan Krzysztof Ardanowski podczas konferencji prasowej 9 czerwca.