Andrzej Duda podpisał deklarację programową, którą nazwał "Kartą Rodziny". Podczas konferencji prasowej ubiegający się o reelekcję prezydent mówił, że "dla każdego państwa rodzina jest fundamentem jego istnienia". "Karta" stanowi niejako zbiór obietnic wyborczych związanych z rodziną, ale trudno nie zwrócić uwagi na część, która nie tyle jest obroną, ile atakiem.
W dokumencie znalazły się bowiem podrozdziały "obrona instytucji małżeństwa" i "ochrona dzieci przed ideologią LGBT". W tym pierwszym zapisano, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny oraz "brak zgody na adopcję przez pary homoseksualne".
- Nie mam wątpliwości, że takie rozwiązanie nie może być wprowadzane. To jest obca ideologia. To jest zjawisko, które, owszem, pojawia się w innych państwach, wzbudza ogromne wątpliwości w różnych aspektach i nie ma dzisiaj zgody na to, aby w jakiejkolwiek formule to mogło być wprowadzane w naszym kraju jako legalnie funkcjonujące - mówił Duda o kwestii adopcji.
W drugim podrozdziale czytamy z kolei, że chodzi o "zakaz propagowania ideologii LGBT w instytucjach publicznych", "prawo rodziców do decydowania, w jakim duchu będą kształcić swoje dzieci" czy "decydujący wpływ rodziców na formę i treść zajęć dodatkowych". Podano również, że "to przede wszystkim rodzice są odpowiedzialni za edukację seksualną". Ostatnim z zapisów, który ma rzekomo "chronić przed ideologią LGBT" to "ułatwienia dla rodziców, którzy chcą prowadzić edukację domową".
Jeszcze w lutym Duda w rozmowie z "Wprost" stwierdził, że "poważnie rozważyłby podpisanie ustawy o związkach partnerskich". W wywiadzie deklarował również, że nie stroni od kontaktów z osobami homoseksualnymi. - Zapewniam, że w Pałacu Prezydenckim jestem często odwiedzany przez osoby, które mają inną orientację seksualną niż moja. Nie stanowi to dla mnie najmniejszego problemu, nie wpływa w żaden sposób na mój stosunek do kogokolwiek - mówił.
Być może kolejny zwrot w poglądach wynika ze złego odbioru słów o związkach partnerskich. Jego własny obóz polityczny zapewniał, że "dopóki Prawo i Sprawiedliwość ma większość w parlamencie, takiej ustawy nie będzie, więc pan prezydent nie będzie miał takiego dylematu". Z kolei opozycja nie wierzyła w szczerość deklaracji. - Nie jestem w stanie słuchać tej ściemy, są pewne granice. [Robi to - red.] po to, żeby pokazać, że jest miłym człowiekiem w kampanii, że każdego z nas wysłucha i przytuli. Jako prezydent miał wiele możliwości, żeby związki partnerskie wprowadzić i chociażby zatrzymać szczujnię, która jest w telewizji publicznej, która w obrzydliwy sposób podsyca do nienawiści do gejów i lesbijek - skomentowała w Porannej Rozmowie Gazeta.pl Barbara Nowacka.
W swojej deklaracji Duda zapisał również m.in. gwarancje kontynuacji świadczeń takich jak 500+ czy 13. emerytura, bon wakacyjny, ochronę prawną i materialną dla osób samotnie wychowujących dzieci, poprawa ściągalności alimentów, wyższe kary za przemoc w rodzinie, wzmocnienie ochrony dzieci przed pornografią czy ułatwienia dla kobiet wracających po urlopie macierzyńskim do pracy.
"Karta Rodziny to zobowiązanie, którego jako Prezydent RP będę ściśle przestrzegał. To zasady, którymi będę się kierował, podejmując decyzje o podpisanie ustaw uchwalanych przez polski parlament" - wyjaśniono na końcu.
"Karta Rodziny" zdaje się być odpowiedzią na Deklarację LGBT+, którą przed ponad rokiem podpisał Rafał Trzaskowski. Wśród najważniejszych zapisów warszawskiej deklaracji są: stworzenie placówki interwencyjnej, która będzie schronieniem dla osób nieheteroseksualnych wyrzuconych z domu lub obawiających się o swoje życie w miejscu zamieszkania, stworzenie całodobowej infolinii skierowanej do osób LGBT+ doświadczających przestępstw z nienawiści, gdzie udzielana będzie pomoc psychologiczna i prawna czy przeciwdziałanie mowie nienawiści i przemocy słownej i fizycznej, aby skutecznie chronić osoby LGBT+.
Najwięcej manipulacji pojawiło się wokół punktu o zapewnieniu w warszawskich szkołach rzetelnej edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej, zgodnej ze standardami Światowej Organizacji Zdrowia. Politycy i działacze prawicowi twierdzą, że dzieci w przedszkolu będą "uczone masturbacji". Nie jest to prawda - taki zapis nie pojawia się w standardach WHO. Zajęcia dotyczą dzieci najwcześniej w 4 klasie szkoły podstawowej, są dobrowolne i za zgodą rodziców. - Moim celem po prostu jest ochrona wszystkich, którzy mają inne od większości poglądy, wygląd czy orientację. Moim celem jest to, aby żaden dzieciak nie popełnił samobójstwa w wyniku zaszczucia w szkole. Moim celem jest to, żeby nikt nie był szykanowany albo atakowany w warszawskim autobusie dlatego, że trzyma się z kimś za rękę, albo mówi w innym języku - tłumaczył Rafał Trzaskowski.