"Prostytutki do Budki", "Nie jesteście Polakami", "ubecka hołota, łajzy ubeckie", "pedały na hulajnogi", "zjeżdżaj stąd, Hitler LGTB był" - to niektóre z haseł, które w sobotę wykrzykiwano w kierunku osób, które przed koncertem Jana Pietrzaka w geście protestu ustawiły się przed wejściem do Centrum Sztuki Współczesnej. Na koncert prawicowego satyryka zgodę dał nowy dyrektor muzeum, mianowany przez ministra Glińskiego.
Przed wejściem doszło do awantury. Jak opisywaliśmy, jeden ze zwolenników obecności Jana Pietrzaka w CSW fizycznie zaatakował dziennikarkę OKO.Press, która nagrywała zgromadzenie. Wszystko zarejestrowano na filmie. - Przydzwonił mi w klatkę piersiową, aż mi zaparło dech. Byłam w szoku, nie wiedziałam, co się dzieje. Ci ludzie byli nabuzowani, agresywni - mówiła poszkodowana dziennikarka.
Przed wejściem do CSW ustawiono namiot, w którym prowadzono kampanię Andrzeja Dudy i rozdawano ulotki namawiające do oddania na niego głosów w nadchodzących wyborach. Puszczano patriotyczne pieśni, a na stoliku ustawiono krzyż i egzemplarze "Gazety Polskiej". Jak opisuje Onet, polityki nie zabrakło też w środku, na samym koncercie Pietrzaka.
Jego wystąpienie składało się z krótkich piosenek, którym towarzyszyły wykłady dotyczące historii Polski, wygłaszane wraz z interpretacją - wszystkiemu towarzyszyła patriotyczna, podniosła narracja. Pietrzak mówił o różnych wydarzeniach historycznych, m.in. o powstaniu warszawskim i o Bitwie Warszawskiej - przy tej okazji skrytykował władze Warszawy za to, że w stolicy nie ma jeszcze pomnika upamiętniającego to wydarzenie (sam Pietrzak w ubiegłych latach domagał się ustawienia na Wiśle ogromnego łuku triumfalnego).
Kto zwyciężył? Polska! A słowa "zwyciężył" nie używa się w polskich podręcznikach. Nie wolno! Jakby to samo się stało. Dyplomaci też, ale krew polskiego żołnierza. Polska wygrała z Rosją bolszewicką, proszę państwa, jeden na jednego! Wielkie polskie zwycięstwo!
A mimo to w Warszawie nie ma pomnika Bitwy Warszawskiej! Mimo to, że ja i moje Towarzystwo Patriotyczne od lat o to zabiegamy. Symbol zwycięstwa Stalina stoi, symbolu zwycięstwa Polski nie ma w Warszawie
- mówił Pietrzak, cytowany w relacji Przemysława Bollina z Onetu. Wcześniej satyryk po raz kolejny poskarżył się, że władze Warszawy nie są mu przychylne. - Zagraliśmy w tym roku pierwszy raz. Nie odpowiadamy władzom warszawskim. Nie odpowiadamy różnym mediom, organizacjom. Przeganiają nas. Od razu się rzucają, obelgami obrzucają - wskazywał. Pietrzak nie wspomniał o tym, że przez ostatnie miesiące obowiązywał zakaz zgromadzeń, w tym wydarzeń kulturalnych.
Pietrzakowi towarzyszyli na scenie m.in. raper i stały komentator TVP Info, Wujek Samo Zło (Maciej Albin Gnatowski) oraz Jędrzej Kodymowski znany jako "Kodym" z post-punkowego zespołu Apteka. Satyryk nie krył, gdzie wszyscy się poznali.
Poznałem ich u Michała Rachonia [prowadzącego TVP Info - red.]. Panowie Kodym i Wujek Samo Zło. Brawo!
- mówił. Raper improwizował m.in. o "prezydencie kwa kwa kwa", którego "choroba zmogła". "Wstyd, wstyd, wstyd! Patrzę na ten świat, czasami dziwię się. Ja nie pozwolę na to, to jest mój świat. Bracia i siostry, babcie, dziadkowie oraz wujkowie, dziś wielkie brawa dla pana Janka, bo to dzięki niemu jest ta zabawa" - rapował.
Z kolei Kodymowski na koniec występu wykrzyknął ze sceny słowa przypominające hasło wyborcze Andrzeja Dudy ("Andrzej Duda, to się uda").
A teraz pomyślmy sobie życzenie. Cokolwiek sobie teraz pomyślimy, to się uda. Uda, uda!
- stwierdził.
Na koniec Pietrzak opowiadał "żarty", na które żywiołowo reagowała publiczność. O Francu Fiszerze:
Mówił: nie będzie porządku w Polsce, jeśli się nie rozstrzela 750 tys. łajdaków. A jak tylu nie ma? Nic nie szkodzi. To się dobierze z uczciwych. Minęło sto lat i mamy ten sam problem!
Oraz o programie partii, jaki miał przedstawić Józef Piłsudski:
Mój program jest bardzo prosty, mości hrabio. Bić k***y i złodziei.