Jak podaje "Gazeta Wrocławska", w środę straż pożarna dostała nietypowe zgłoszenie. W jednym z mieszkań na wrocławskich Popowicach w spłuczce mieszkaniec znalazł pytona królewskiego. Strażacy początkowo myśleli, że to żart. Kiedy przyjechali na miejsce, okazało się, że w łazience rzeczywiście jest wąż. Zabezpieczyli pomieszczenie i wezwali specjalistę z zakresu zoologii. Jednak pyton uciekł do pionu, którym biegną rury.
Akcja strażaków trwała ponad sześć godzin. Jak informuje "Gazeta Wrocławska", węża nie udało się złapać. Próba odłowienia pytona zostanie podjęta jeszcze raz, kiedy któryś z mieszkańców go zauważy. Żeby go teraz wyciągnąć trzeba by rozkuć ściany, a w tym czasie mógłby się przemieścić dalej.
Wąż nie jest na szczęście niebezpieczny dla mieszkańców. To metrowej długości pyton królewski. Nie jest jadowity. Ta sytuacja bardziej zagraża jemu samemu. Jeśli gdzieś zniknie, to może umrzeć z głodu
- wyjaśnia gazecie Lidia Salata z wrocławskiego schroniska. Kiedy pyton zostanie złapany, trafi do schroniska. Poszukiwany jest jego właściciel.