Jarosław Kaczyński powiedział w środę, że jedyną możliwą datą wyborów prezydenckich jest termin czerwcowy. Szef PiS stwierdził, że nie ma możliwości "przeprowadzenia kolejnych zmian". - Ci, którzy to proponują, sieją zamęt i za nic mają konstytucję. Niektórzy czytają konstytucję w ten sposób, że, gdyby przyjąć tę metodę, to można uznać, że któryś z tych interpretatorów jest na przykład królem Polski - powiedział.
- Nasze stanowisko jest jednoznaczne, wspólne. Wybory będą przeprowadzone, jeżeli będą jakieś próby przeciwstawiania się temu, to będziemy wykorzystywali wszystkie środki, jakie przynależą państwu, po to, by prawo zostało wykonane - stwierdził Kaczyński.
Tuż po wspólnym oświadczeniu Kaczyńskiego, Gowina i Ziobry głos zabrał europoseł Joachim Brudziński, szef sztabu Andrzeja Dudy. "Niech PO-paprańcy i ich medialni PO-mocnicy wezmą sobie do głowy, że wybory prezydenckie będą w konstytucyjnym terminie czyli w czerwcu. A ci którzy roją sobie, że pan Grodzki będzie królem Polski niech poczytają sobie Koziołka Matołka" - napisał.
O scenariuszu, w którym po 6 czerwca pełniącym obowiązki prezydenta zostaje marszałek Senatu mówiła w "Gazecie Wyborczej" prof. Ewa Łętowska.