Trwa zamieszanie wokół ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Przypomnijmy, że 12 maja "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że resort zdrowia kupił maseczki ochronne za ponad 5 mln zł od znajomego Łukasza Szumowskiego. Transakcję tę miał ułatwić brat ministra, Marcin Szumowski, a finalizował ją wiceminister zdrowia, Janusz Cieszyński.
W ostatni poniedziałek "GW" napisała z kolei, że zanim Łukasz Szumowski został członkiem rządu, był udziałowcem w spółkach swojego brata. Po tym, jak został wiceministrem nauki, udziały w spółkach przejęła żona Łukasza Szumowskiego, Anna, z którą ma on rozdzielność majątkową. Mimo to polityk nie wpisał do oświadczenia majątkowego środków pozyskanych ze zbycia udziałów. Co więcej, w latach 2017-2020 jedna ze spółek Marcina Szumowskiego otrzymała 140 milionów z grantów przyznanych przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Instytucja ta podlega ministerstwu nauki. Łukasz Szumowski był wiceministrem tego resortu w latach 2016-2018. Po publikacji "GW" minister zdrowia wystąpił do dziennika o sprostowanie artykułu.
- Trzeba wyraźnie powiedzieć, że nieprawdą są doniesienia, że nadzorowałem instytucje lub miałem wpływ na decyzje instytucji, które przyznawały te granty. Nigdy nie miałem pełnomocnictw dotyczących NCBiR-u. Doniesienia nie zawsze są rzetelne. Będziemy składali sprostowanie w tej sprawie. (...) Nigdy jako minister nie posiadałem żadnych akcji - powiedział Łukasz Szumowski podczas niedawnej konferencji prasowej.
Sprawę Łukasza Szumowskiego skomentował były premier Kazimierz Marcinkiewicz, który był gościem programu "Kropka nad i" w TVN24. Polityk stwierdził, że ministrowi zdrowia "trzęsie się grunt pod nogami", bo niewykluczone, że część rządu nie stoi za Łukaszem Szumowskim.
- Co prawda wśród polityków Prawa i Sprawiedliwości wykorzystywanie swojej rodziny do bogacenia się z państwowych pieniędzy jest powszechne. Oni to robią od pięciu lat na ogromną skalę w Polsce. Mimo wszystko pan minister nie jest w stanie tego wszystkiego wytłumaczyć, jest kompletnie nieklarowny. A oprócz tego jest niekompetentny, jeśli chodzi o zarządzanie kryzysem - ocenił Kazimierz Marcinkiewicz.
Były premier stwierdził także, że Jarosław Kaczyński pozwolił politykom PiS na "chapanie" i że "grabią oni pod siebie" miliardy złotych w całej gospodarce.
Kiedy Monika Olejnik powiedziała byłemu premierowi, że z doniesień "Rzeczpospolitej" wynika, iż Centralne Biuro Antykorupcyjne wiedziało o zakupie nieatestowanych maseczek, Marcinkiewicz stwierdził, że CBA nie jest Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, a biurem ochrony rządu.
- Mamy bez przerwy do czynienia z tym, że CBA przepuszcza jak przez dziurawe sito wszystkie sprawy, które są w jakiś sposób związane z ludźmi rządu. Niestety, CBA nie pracuje na ochronę państwa polskiego. Gdyby tego typu sytuacja, jak z ministrem zdrowia, miała miejsce pięć, sześć, dziesięć lat temu, to mielibyśmy wielką aferę i dymisję. Przypomnijmy sobie, że minister Nowak odszedł ze stanowiska przez zegarek. A tu mamy miliony złotych, które płyną gęstym strumieniem do rodziny ministra zdrowia i wszyscy się uśmiechają - stwierdził gość "Kropki nad i".