Senator Jacek Bury był obecny na sobotnim strajku przedsiębiorców. Jak informował wczoraj po południu, został zatrzymany przez funkcjonariuszy. Komenda Stołeczna Policji przekonuje, że do zatrzymania nie doszło, a senator sam wszedł do radiowozu i nie chciał z niego wyjść.
"Podkreślamy raz jeszcze, policjanci nie zatrzymali Jacka Burego. Nasze wczorajsze oświadczenia pozostają niezmienne. Senator sam zdecydował się wejść do radiowozu, sam zdecydował się na pozostanie w radiowozie i sam postanowił, że z niego wyjdzie" - czytamy na Twitterze KSP. "Można byłoby mieć pretensję do policjanta za to, że użył siły wobec senatora tylko wtedy, gdyby wiedział, że ma do czynienia z osobą z immunitetem. Policjant takiej wiedzy nie miał. Legitymację okazywano innemu policjantowi. Policjanci nie muszą znać wszystkich senatorów" - twierdzi policja. Jak tłumaczą mundurowi, "policjanci kierowali (...) również do osób posiadających immunitet. Ktoś, kto decyduje się na pozostanie w miejscu działań, robi to świadomie i bierze na siebie ryzyku".
Zupełnie inaczej sprawę opisuje Jacek Bury. Senator opublikował kilkusekundowe nagranie z wczorajszej manifestacji, na którym widać, jak stoi w otwartym radiowozie i tłumaczy coś policjantom. W pewnym momencie zostaje siłą wepchnięty do samochodu.
- Nie jestem osobą, która się da zastraszyć, której podcięcie nóg i pchnięcia mogą zaszkodzić. Ta władza dopuszcza się rzeczy, które nie miały miejsca od czasów II wojny światowej. Niestety żyjemy w ciężkich czasach, wygląda na to, że decydenci na Nowogrodzkiej bardzo się boją tego głosu sprzeciwu - powiedział na konferencji prasowej Bury.
Pytany, czy złoży zawiadomienie do prokuratury, powiedział, że najpierw chce uzyskać materiały z MSWiA. - W tej chwili mam informacje odnośnie nazwiska funkcjonariusza, który mnie zaatakował, który mnie podciął i pchnął, ale chce się upewnić ze źródeł oficjalnych, chce dostać informacje, kto wydał rozkazy. Jeśli te materiały uzyskam, skieruję sprawę do prokuratury - przyznał.
Z relacji Burego wynika, że akcja trwała dostatecznie długo, by funkcjonariusze zorientowali się, iż jest senatorem. - To nie były sekundy, to były minuty, kiedy nas ciągnięto do suki, kiedy ja cały czas, trzymając moją legitymację, mówiłem, że jestem senatorem. Zdjąłem maskę, identyfikowałem się, wszystko było, jak należy - opisał polityk. - Chciałem porozmawiać z kimś dowodzącym i dostałem uderzenie z tyłu, nie wiem, czy ten funkcjonariusz był wcześniej, czy nie, ale miał czas się zorientować, bo ta akcja nie trwała kilka sekund, tylko kilka minut - podkreślił.
Według Burego po "uderzeniu i pchnięciu" inny funkcjonariusz powiedział: "daj spokój, to senator". - Ale już oberwałem, zostałem wepchnięty za kratę. I teraz funkcjonariusz mówi, że nie byłem zatrzymany. Po chwili konsultacji policjant dostał instrukcje, żeby mnie wypuścić: "pan senator nie jest zatrzymany, pan szybko wychodzi z radiowozu". Wtedy powiedziałem: nie, teraz to ja chcę porozmawiać z dowódcą, chce wiedzieć, kto wydał rozkazy.