Poseł Marek Ast z PiS o wyborach prezydenckich. "Działając szybko... bywa, że się popełnia błędy"

Poseł PiS Marek Ast był pytany o termin wyborów prezydenckich. Jak stwierdził, 10 maja "prawdopodobnie się one nie odbędą". Gdy jednak został dopytany, kto miałby w takim razie zdecydować o ich odwołaniu, stwierdził, że "nie ma mowy tutaj o odwołaniu niedzielnych wyborów". Przyznał też, że PiS popełnił błąd, odbierając kompetencje Państwowej Komisji Wyborczej. - Działając szybko... bywa, że się popełnia błędy - stwierdził.

Poseł PiS Marek Ast w rozmowie z TVN24 komentował najnowsze zmiany ws. przeprowadzenia w Polsce wyborów prezydenckich. Przypomnijmy, że w środę wieczorem prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński i szef Porozumienia Jarosław Gowin oświadczyli, że na mocy uzgodnionego wspólnie stanowiska "po 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez SN nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie". Z kolei w czwartek rano Sejm głosami posłów Zjednoczonej Prawicy przyjął ustawę o wyborach korespondencyjnych, która trafi teraz na biurko prezydenta. W obecnym stanie prawnym wybory prezydenckie wciąż są więc zaplanowane na 10 maja, choć formalnie mają się nie odbyć - w sobotę mimo braku głosowania ma także obowiązywać cisza wyborcza. Planowana jest też nowelizacja dopiero co przyjętej przez Sejm ustawy o głosowaniu korespondencyjnym.

Czytaj też: "DGP": Gowinowcy chcą ograniczenia uprawnień Poczty Polskiej i Jacka Sasina w procesie wyborczym

Wybory prezydenckie. Poseł PiS: "Prawdopodobnie się one nie odbędą", ale "nie ma mowy o odwołaniu"

Marek Ast - poseł PiS i  przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, został zapytany, czy jego zdaniem błędem było odebranie Państwowej Komisji Wyborczej możliwości przeprowadzenia wyborów. - Oczywiście. Moim zdaniem... Działamy tutaj faktycznie w stanie epidemii. No, działając szybko... bywa, że się popełnia błędy - powiedział.

- To był błąd? - dopytywała dziennikarka TVN 24. - Przyznaliśmy to i ustalając nowe porozumienie z nowym koalicjantem, zobowiązaliśmy się do tego, żeby takie zmiany w ustawie korespondencyjnej wprowadzić - wyjaśnił.

Ast przekonywał też, że 10 maja "wybory prawdopodobnie się nie odbędą". - Termin jest tak krótki, że nie jest realne przeprowadzenie wyborów 10 maja. W niedzielę z uwagi na to, że nie jest realne dostarczenie dzisiaj pakietów wyborczych do wyborców, wybory się po prostu nie odbędą - mówił w TVN 24. Zapytany, kto miałby w takim razie zdecydować o ich odwołaniu, skoro ustawę właśnie przyjął Sejm, Ast odparł jednak, że "nie ma mowy tutaj o odwołaniu niedzielnych wyborów".

Tego nie wiemy. My podejrzewamy, że w tej sytuacji, kiedy nie udaje się przeprowadzić wyborów, kiedy te wybory 10 maja się nie odbędą, a zostały na ten termin rozpisane, że Sąd Najwyższy do tej sytuacji odniesie się właśnie poprzez uchwałę o stwierdzeniu nieważności wyborów rozpisanych na 10 maja

- powiedział, zaznaczając, że to jedynie przypuszczenia, a decyzja Sądu Najwyższego nie jest jeszcze znana. - Zobaczymy, jakie będzie rozstrzygnięcie - dodał.

Poseł PiS przekonywał też, że winę za obecny stan ponosi nie jego partia, a Senat, na czele z marszałkiem Tomaszem Grodzkim.

Twierdzę, że odpowiedzialność za to ponosi polski Senat, marszałek Grodzki i ta sytuacja, która spowodowała, że przez miesiąc trwały prace nad ustawą nad głosowaniem korespondencyjnym. Mogła ta ustawa wejść w życie już trzy tygodnie temu. Nie weszła z uwagi na tę obstrukcję

- powiedział.

Zobacz wideo Czy zachowanie Gowina od początku było grą polityczną? „Miał ideę, ale policzył szable”
Więcej o: