Według ustaleń Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina wybory 10 maja odbędą się teoretycznie, ale praktycznie - nie. Przez to Sąd Najwyższy stwierdzi ich nieważność i zostaną zarządzone nowe. Te mają się odbyć w formie korespondencyjnej, ale po nowelizacji przyjętej w piątek ustawy. Takie rozwiązanie pozwala uniknąć wyborów w maju, ale budzi wiele wątpliwości co do przestrzegania praworządności.
- W związku z przepisami, które obowiązują w tej chwili, wybory odbywają się normalnie w niedzielę - mówił na antenie TVN24 Krzysztof Izdebski, prawnik i aktywista z fundacji ePaństwo. Ocenił, że za to, że głosowanie nie dojdzie do skutku, odpowiada pod względem prawnym minister Jacek Sasin. - Trzeba podkreślić, że to porozumienie (Gowina i Kaczyńskiego - red.) nie ma żadnej mocy prawnej. Ono jest próbą jakiegoś wyjścia z sytuacji, do której doprowadziły same władze - dodał.
Fakt, że to głosowanie ogłoszone na niedzielę się nie odbędzie, stanowi oczywiście podstawę do zaangażowania Trybunału Stanu i prokuratury. Tu nie ma wątpliwości
- powiedział. Podkreślił, że minister Sasin i rząd odpowiadają za "doprowadzenie do chaosu prawnego" i to, że w dniu wyborów de facto nie będzie głosowania. - Te dalsze kroki nie wyłączają odpowiedzialności za to, że władza wykazała niesamowitą wręcz słabość, nie potrafiąc zorganizować wyborów lub włączyć takich narzędzi prawnych jak choćby stan klęski żywiołowej. I znaleźliśmy się w jakimś - przepraszam - bagnie legislacyjnym i demokratycznym. Ta odpowiedzialność istnieje - powiedział.
Ocenił, że "osobną kwestią" jest zmierzenie się z faktem tego, co stanie się, gdy wybory nie dojdą do skutku, ponieważ takiego scenariusza nie przewidziano w Konstytucji.
- Toczą się dyskusje, czy Sąd Najwyższy może stwierdzić tę nieważność, bo (w artykule konstytucji o stwierdzeniu nieważności - red.) jest słowo "wybór" prezydenta, a nie "wybory" - mówił. - Ale w niedzielę o godzinie 20 będziemy w takich okolicznościach, że wybory, które powinny się odbyć, się nie odbywają. Nie ma dokonanego wyboru i wydaje się, że jest to jakieś wyjście z sytuacji - dodał.
- Ja jestem zwolennikiem tego, żeby Sąd Najwyższy się tym zajął, pomimo wszelkich wątpliwości co do składu izby, która będzie o tym decydować, to jednak jakaś kontrola sądowa jest istotna. Nie wydaje mi się, żeby sama uchwała PKW była dobrym rozwiązaniem - stwierdził.