Senat odrzucił ustawę o wyborach kopertowych. Teraz głosowanie w (niepewnych) rękach Sejmu

Większość senatorów zagłosowała za odrzuceniem ustawy, która wprowadzałaby korespondencyjne wybory prezydenckie. Teraz wróci ona do Sejmu, który może senacką uchwałę odrzucić. Jednak nie jest jasne - i do samego głosowania może nie być - czy PiS będzie miało potrzebną do tego większość.

Senat odrzucił ustawę wprowadzającą powszechne głosowanie korespondencyjne w tegorocznych wyborach prezydenckich. Taką decyzję poparło 50 senatorów, przeciw było 35, od głosu wstrzymał się 1.

Pierwotnie głosowanie miało odbyć się jutro, jednak wieczorem marszałek Tomasz Grodzki ogłosił przeprowadzenie głosowania tuż po zakończeniu debaty nad ustawą. "Senat odrzucił ustawę o głosowaniu korespondencyjnym. Ustawę złą, niekonstytucyjną, łamiącą wszelkie standardy demokratycznego państwa prawa" - napisała wicemarszałkini Senatu Gabriela Morawska-Stanecka.

Kluczowe głosowanie w Sejmie

Decyzja Senatu oznacza, że ustawa wróci do Sejmu. By odrzucić senackie weto w izbie niższej parlamentu potrzeba bezwzględnej większości głosów. Część posłów Porozumienia Jarosława Gowina ma głosować przeciwko ustawie. Jednak PiS w ostatnich tygodniach starał się przekonać zarówno ich, jak i niektórych posłów opozycji do poparcia ustawy w kluczowym głosowaniu. Dlatego jej los jest niepewny i możliwe, że dopiero w momencie głosowania okaże się, czy ustawa przejdzie czy nie. Posiedzenie Sejmu jest zaplanowane na środę i czwartek, nie wiadomo jednak dokładnie, kiedy odbędzie się głosowanie. 

Tymczasem marszałkini Sejmu zapytała PKW czy ta jest w stanie przeprowadzić wybory 10 maja. Elżbieta Witek powiedziała o tym w programie Gość Wiadomości w TVP Info. Krótko po tym PKW poinformowała w odpowiedzi na jej pismo, że przeprowadzenie głosowania 10 maja "jest niemożliwe z przyczyn prawnych i organizacyjnych". Marszałkini zapowiedziała również, że w środę rano skieruje do Trybunału Konstytucyjnego wniosek z pytaniem czy przesunięcie wyborów zgodne z konstytucją. Witek zapowiedziała, że będzie chciała, aby wniosek został rozpatrzony jak najszybciej.

O odrzucenie ustawy przyjętej 6 kwietnia w Sejmie wnosiły trzy senackie komisje. Ich sprawozdawca, senator Koalicji Obywatelskiej Aleksander Pociej, przywoływał krytyczne opinie konstytucjonalistów, a także Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty.

Pocztowcy napisali w niej między innymi, że "na Pocztę Polską, czyli jej pracowników, spadnie nie tylko obowiązek doręczania pakietów wyborczych, ale również ich dostarczania w dniu wyborów do gminnych komisji wyborczych. A to już wiąże się z bezpośrednim narażeniem na zakażenie dziesiątek albo i setek tysięcy ludzi". - Nawet jeżeli pocztowcy wyolbrzymiają to zagrożenie bądź jest ono mniejsze, to proszę spojrzeć na to, że piszą to ludzie, którzy będą to wykonywać i oni się autentycznie tego boją - mówił Aleksander Pociej.

Marek Borowski wyszedł na mównicę z nożykiem do kopert i stoperem. Senator Koalicji Obywatelskiej chciał w ten sposób pokazać ile czasu zajmuje otwarcie i sprawdzenie pakietów wyborczych, które miałyby zostać użyte w wyborach korespondencyjnych. Senator Borowski otworzył i sprawdził jeden taki pakiet w minutę i 34 sekundy, ale założył, że komisje dojdą do wprawy i zajmie im to około minuty. - Załóżmy, że 40 proc. zagłosuje. To jest 240 tys. kart, co daje 240 tys. minut. Cztery tysiące godzin, pracując po 24 godziny na dobę to jest 166 dni - wyliczył. 

Więcej o: