Podczas wtorkowego posiedzenia Senatu Marek Borowski wyszedł na mównicę z nożykiem do kopert i stoperem. Senator Koalicji Obywatelskiej chciał w ten sposób pokazać ile czasu zajmuje otwarcie i sprawdzenie pakietów wyborczych, które miałyby zostać użyte w wyborach korespondencyjnych.
Senator Borowski otworzył i sprawdził jeden taki pakiet w minutę i 34 sekundy, ale założył, że komisje dojdą do wprawy i zajmie im to około minuty. Dodał, że zgodnie z ustawą Prawa i Sprawiedliwości będzie jedna komisja na gminę - w tym na duże miasta. Senator odniósł się właśnie do Krakowa, gdzie jest około 600 tys. osób uprawnionych do głosowania.
Załóżmy, że 40 proc. zagłosuje. To jest 240 tys. kart, co daje 240 tys. minut. Cztery tysiące godzin, pracując po 24 godziny na dobę to jest 166 dni
- wyliczył Borowski, co spotkało się z reakcją śmiechu.
Maksymalnie może być 45 członków komisji, zespoły po trzy, znaczy jest 15 zespołów. Dobrze, będą pracować. 166 dni na 15 to jest 11 dni. Ale 11 dni po 24 godziny na dobę. Przecież tyle nie mogą pracować. Muszę robić przerwy, iść do domu... A kto będzie urny pilnował?
- dodał i zapytał, czy PiS "rozumie jakiego potworka wyprodukował".