W sobotę w trakcie transmisji w mediach społecznościowych Szymon Hołownia poprosił swoich zwolenników, by "wyobrazili sobie Polskę 30 maja i sami siebie zapytali, jak chcą, żeby wyglądała".
- Może przyjść jeszcze 75 byłych prezydentów i premierów, 48 marszałków Sejmu oraz 68 przewodniczących Rad Europejskich, mogą mi mówić, co chcą, ale oni już byli, a teraz czas na to, co będzie i na Polskę, którą ja zostawię mojej córce - przekonywał.
Dodał, że regularnie czyta konstytucję. W tym momencie kandydat na prezydenta rozpłakał się.
- Chciałbym kiedyś zrobić Polskę, która będzie właśnie taka. Jak będzie trzeba, wszystko oddam, żeby właśnie taka była - powiedział, wskazując na ustawę zasadniczą.
Polityk odniósł się do swojej sobotniej wypowiedzi w poniedziałek. Wyjaśnił, że kilka dni wcześniej "byłem wstrząśnięty jako obywatel, kiedy mówiłem o tym, jak gwałcona jest konstytucja, jak okradają nasz dom z podstawowych wartości".
- Dałem upust emocjom i popłakałem się na wizji. Pokazali i teraz się wyśmiewają, nie wiedzą, co sobie szyją i co sobie knują, śmiejąc się. Jeżeli śmiejecie się z łez ludzkich, to jest najlepsza reklama, jaką mi można zrobić, bo ludzie zawsze patrzą na to od strony człowieka, a nie polityki - przekonywał Hołownia.
- Wyświadczyliście mi największą możliwą przysługę, za którą wam dziękuję, pokazaliście człowieka kandydującego na urząd prezydenta RP, nie kolejny betonowy, wazelinowy posążek, rzeźbę - dodał.