Referendum w sprawie przystąpienia zostało zarządzone w kwietniu 2003 r. Pytanie brzmiało po prostu: "Czy wyraża Pani / Pan zgodę na przystąpienie Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej?".
W Polsce rządziła wówczas koalicja SLD-UP na czele z premierem Leszkiem Millerem, trwała także druga kadencja prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Ostatecznie wyznaczono termin referendum na 7 i 8 czerwca. Koncepcję dwudniową poparły wówczas kluby SLD-UP i PO.
Na kilka tygodni przed głosowaniem w sprawie przystąpienia Polski do UE rozpoczęła się referendalna kampania. Dla rządu i prounijnych ugrupowań kluczowe było nie tylko to, by odsetek osób "za" był większy od tych, którzy są 'przeciw". Referendum byłoby nieważne, gdyby frekwencja nie przekroczyła 50 proc.
Leszek Miller, maj 2003 r. Fot. Sergiusz Pęczek / Agencja Wyborcza.pl
Rządząca koalicja SLD-UP była bodajże najbardziej zainteresowana pozytywnym wynikiem referendum. Lewicowym politykom chodziło o wykorzystanie tego sukcesu dla podreperowania nadwątlonego autorytetu rządu i premiera
- opisywał politolog dr hab. Andrzej K. Piasecki w analizie "Referendum akcesyjne z 2003 r.: próba bilansu".
Partie wykorzystywały do kampanii referendalnej prasę, radio, telewizję i internet, a także wydarzenia plenerowe. Rząd prowadził akcję pod hasłem "TAK głosuję", Platforma Obywatelska promowała wejście do UE hasłem "Europa to nasza szansa. Polska to nasz dom", a Prawo i Sprawiedliwość - "Silna Polska w Europie".
Donald Tusk, maj 2003 r. Fot. ROBERT GORECKI / Agencja Wyborcza.pl
- Jesteśmy za silną Polską, jesteśmy za silną Polską w Europie, dlatego wzywamy was do udziału w referendum, do głosowania za wejściem Polski do Unii Europejskiej - przekonywał w spocie telewizyjnym Jarosław Kaczyński.
- Decyzja odmowna to izolacja Polski i radość nie nawet tych, którzy są dzisiaj przeciwni Unii Europejskiej. Radość naszych wrogów - mówił Kazimierz Michał Ujazdowski, wówczas poseł PiS, obecnie senator Koalicji Obywatelskiej.
Materiały w kampanii referendalnej Archiwum Państwowe w Kaliszu
Materiały w kampanii referendalnej Archiwum Państwowe w Kaliszu
Kampania referendalna Aleksandra Kwaśniewskiego Fot. Sławomir Kami?ski / Agencja Wyborcza.pl
W działania angażowały się również think-tanki i organizacje pozarządowe. "Referendum dotyczy ciebie i twoich dzieci. Zajmij się swoją przyszłością. Nie daj się zablokować, bo co powiesz dzieciom, gdy zapytają, czy głosowałeś?" - pytał lektor w spocie Instytutu Spraw Publicznych.
Po stronie przeciwników wejścia do Unii Europejskiej znajdowali się działacze m.in. Ligi Polskich Rodzin, Samoobrony czy Unii Polityki Realnej. LPR zachęcał do głosowania przeciwko wejściu do UE hasłami "Unii nie!", "Nie dla zdrady" i "Zawsze Polska".
Podczas Parady Schumana w Warszawie 10 maja 2003 roku przedstawiciele LPR protestowali przeciwko akcesji do UE: „Jeśli w Unii nie ma miejsca dla Boga, nie ma tam też miejsca dla Polaków”; „UE – Nie, Polska – Tak", „Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela", „Lepiej mieć niższe podatki, niż Brukseli płacić składki"
- opisywała w 2014 r. w "Rocznikach Nauk Społecznych" politolog dr hab. Maria Marczewska-Rytko.
Materiały LPR Archiwum Państwowe w Kaliszu
W wypowiedziach, ulotkach, przeważały krótkie slogany, mało marketingowe, by nie powiedzieć prymitywne: "Europajace", "Niewolnicy UE", "Czy znasz te daty: 2004, 1939, 1795, 1793, 1772'
- wspominał przedreferendalną kampanię prof. Andrzej K. Piasecki. Jak dodaje, "w prasie antyunijnej starano się wywołać lęki przed Unią". Przystąpienie do UE nazywano "wcieleniem", a nawet "anszlusem".
Kampania Ligi Polskich Rodzin Archiwum Państwowe w Kaliszu
Referendum zakończyło się ostatecznie sukcesem zwolenników wejścia do Unii Europejskiej. W głosowaniu wzięło udział ponad 17,5 mln uprawnionych (frekwencja na poziomie ok. 58,9 proc.). Na "tak" zagłosowało 77,45 proc. uczestników referendum.
- Ta kampania różniła się od wszystkich pozostałych swoim społecznym wymiarem. Było czymś naprawdę fascynującym widzieć organizacje pozarządowe, społeczne, regionalne i młodzieżowe w różnych miejscach Polski. Ludzi bardzo młodych, ludzi bardzo dojrzałych, którzy walczyli o to samo - mówił po ogłoszeniu wyników prezydent Aleksander Kwaśniewski.