2 mld zł na media publiczne? Minister Michał Woś komentuje:Ostatnio takie wewnętrzne napięcie w obozie władzy prezydent wywołał wetami do ustaw sądowych - dwa i pół roku temu. Teraz wrzenie wynika z niepewności, czy Andrzej Duda podpisze ustawę o 1,95 mld zł na media publiczne.
Ultimatum Dudy
Jak informowała Wp.pl, prezydent postawił w czasie spotkania z szefem Rady Mediów Narodowych Krzysztofem Czabańskim - a była to rozmowa w cztery oczy - ultimatum: podpis pod ustawą, ale za głowę prezesa TVP Jacka Kurskiego.
Prezydent spotkał się zresztą nie tylko z Czabańskim (i wcześniej z Jackiem Kurskim), ale także z dwoma członkami zarządu TVP. Marzena Paczuska i Mateusz Matyszkowicz usłyszeli, że być może jedno z nich będzie musiało przejąć obowiązki prezesa Telewizji Publicznej.
Czabański tylko formalnie był dobrym adresatem żądania, bo choć to RMN powołuje i odwołuje prezesów mediów publicznych, to faktycznie Rada ta jedynie wykonuje wolę Jarosława Kaczyńskiego. Ultimatum to zatem jedynie sposób na wymuszenie negocjacji z Kaczyńskim. Później zorganizowano pilne spotkanie prezydenta z prezesem PiS - w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. "Super Express" pisze, że prezes miał straszyć Dudę wycofaniem poparcia od PiS dla niego w wyborach prezydenckich.
Napięcia? "Ogromne"
Mówi polityk z obozu PiS o spotkaniu prezydent-prezes w BBN: - Prezydent powiedział, że chce dymisji Kurskiego.
A co na to prezes PiS? - Że oczekuje podpisu. Napięcie było duże, bo Kaczyński nie lubi jak ktoś go stawia pod ścianą. Nie zgodzili się. Duda zapowiedział więc, że będzie weto.
Wedle naszych informacji na sztabie PiS doszło nawet do dyskusji o ewentualnej możliwości wystawienia innego kandydata niż Andrzej Duda i w takim wariancie padło nazwisko Mateusza Morawieckiego jako alternatywy. Teoretycznie jest na to czas, bo terminem granicznym na utworzenie komitetu wyborczego jest 16 marca. To jednak scenariusz nieprawdopodobny. Na starcie kampanii prezes PiS przedstawiał bowiem Dudę jako "kandydata marzeń". Takie teoretyczne rozważania o alternatywie dla Dudy są w samym obozie PiS uznawane za teoretyczne, a publikacje o tym obliczone na wywarcie presji na Dudzie. Niemniej: to od wyborczej maszynerii PiS i partyjnych pieniędzy uzależniona jest kampania Dudy.
- Jednak już sam fakt, że temat się pojawił, jest znaczący. Napięcie na linii z Dudą jest ogromne - przekonuje nasz rozmówca.
Duda i Kaczyński
Na wieść o żądaniu prezydenta, by zdymisjonować prezesa TVP, Jarosław Kaczyński już wiele razy mówił "nie". Politycy PiS traktują - trwające zresztą od paru lat - naciski Dudy na dymisję Jacka Kurskiego jako element zabiegów prezydenta o zdobycie realnych wpływów w publicznej telewizji.
Prezydent już rok temu, gdy na jego biurko wpłynęła podobna jak dziś ustawa o pieniądzach na media publiczne, zażądał miejsc dla bliskich sobie ludzi w zarządzie TVP. Wówczas w zamian za podpis Dudy Rada Mediów Narodowych dokooptowała do zarządu Marzenę Paczuskę i Piotra Pałkę. Prezydent upierał się wówczas przy Paczuskiej - do dziś zasiada ona w zarządzie, ale jej kompetencje obcięto potem tak, że dziś jest figurantką. Pałka z kolei szybko z zarządu odszedł.
Z niegdysiejszego - tak wówczas oceniano - sukcesu prezydenta nic tak de facto nie zostało. Duda - który zresztą w krytycyzmie wobec TVP ma po swojej stronie także premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jarosława Gowina - ma traumę, bo został wykiwany przez Jacka Kurskiego. - To drobna rzecz, ale także takie składają się na rachunek krzywd Dudy - ocenia polityk z obozu rządzącego.
Mówi osoba bliska obozowi prezydenta: - Duda już raz zobaczył, że nawet wsadzanie swoich ludzi do zarządu, w którym prezesem jest "Kura", nic nie daje, więc nie ma sensu tego powtarzać.
Kurski cały czas się utrzymuje fotela prezesa TVP, bo ma osobiste poparcie od Kaczyńskiego. Prezes PiS jest bardzo przywiązany do idei, by mieć własne bardzo ortodoksyjnie wspierające obóz władzy media publiczne - zwłaszcza telewizję, bo do radia ma już bardziej pobłażliwy stosunek.
Pretensja Dudy
Andrzej Duda ma też pretensje o to, że PiS podsyła mu już kolejną - trzecią - ustawę dającą mediom publicznym pieniądze, a nie stworzono żadnego systemowego rozwiązania. W wywiadzie dla "SE" Duda jasno powiedział: - Jeśli media mają pełnić misję publiczną, to jest pytanie, z czego będą się teraz utrzymywały. I tu rodzi się pytanie: jak media mają pozyskiwać środki na swoją działalność i jak te środki mają być dzielone. I jeśli mam o coś pretensje, to właśnie o to, bo już dawno powinna być ustawa o finansowaniu mediów publicznych.
Za kolejne projekty odpowiedzialny był szef RMN, ale żaden nie wszedł w życie, bo finalnie był utrącany przez Nowogrodzką. Obóz władzy obawiał się, że nawet kilka złotych doliczanych np. do rachunku za prąd rozwścieczy wyborców. Pretensja Dudy wyrażona w wywiadzie to jednocześnie sygnał, że prezydent - jeśli zdecyduje się ostatecznie na weto do ustawy o prawie 2 mld zł na media publiczne - może publicznie wyrazić wobec obozu rządzącego żądanie, że przedstawią mu projekt nowego systemu w miejsce anachronicznego abonamentu rtv.
Wrzenie w TVP
W TVP też wrze, a Kurski walczy o stanowisko. Swój apel do prezydenta wyraziła telewizyjna "Solidarność". Ich list odczytywano na antenie TVP Info. - Wszyscy się z tego śmiali - mówi osoba z kręgu TVP. "S" chce podpisu pod ustawą.
I jest też drugi list - pracowników telewizji. Człowiek bliski TVP: - Kurski walczy jak tylko może o swoją głowę. Nie chce też, żeby mu się zaraz skończyły pieniądze.
Fragmenty "dramatycznego" listu opublikował portal wPolityce.pl braci Jacka i Michała Karnowskich - wspierających Jacka Kurskiego. Jego wydźwięk jest wprost polityczny. Wynika z niego bowiem, że jeśli Duda nie podpisze ustawy, to będzie grabarzem TVP, ale co więcej: zdradzi ideę prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Fragment listu brzmi bowiem tak: "idea wprowadzenia rekompensaty zwolnień dla mediów publicznych jest kontynuacją myśli ś.p. prezydenta profesora Lecha Kaczyńskiego, której emanacją była skarga konstytucyjna z dnia 7 lipca 2008 r. o zbadanie zgodności z Konstytucją RP Ustawy o zmianie opłat abonamentowych. Potencjalne weto ma wymiar symbolicznego odcięcia się od tej idei". Słowem: Duda, wetem wyrzekniesz się Lecha Kaczyńskiego.
- Ten list to oddolna inicjatywa Jacka Kurskiego i jego ludzi - żartuje osoba zorientowana w sprawie.
W TVP panuje przekonanie, że autorem listu jest albo sam Kurski, albo jego najbardziej zaufany człowiek - Stanisław Bortkiewicz, nota bene znienawidzony w PiS.
Mówi osoba znająca TVP od środka: - Ludzie dostali prikaz, że mają podpisywać ten list. A jeśli ktoś z proszonych o to pracowników nie będzie chciał podpisać, to tacy będą pierwsi do zwolnienia, jeśli takie zwolnienia będą konieczne, gdy zabraknie pieniędzy w kasie TVP. Niektórzy salwowali się ucieczką, żeby tylko nie być w firmie, gdy będą zbierać podpisy.
Inna osoba, pracownik TVP: - Jak przychodzi sekretarka i prosi o podpis, to jest to presja.
Alibi? Plotki w TVP
W samej TVP korytarze są rozplotkowane. Krąży m.in. wersja, że decyzja o podpisie - a nie wecie - prezydenta już jest, a listy do głowy państwa są już tylko tworzeniem alibi dla tego podpisu. Ale tak naprawdę to tylko tylko domysły.
Osoba na wysokim stanowisku w TVP: - Andrzej Duda jest w strasznej sytuacji. Każda decyzja jest dla niego kłopotliwa.
Osoba z szeregów PiS: - Narracja opozycji, że albo TVP albo onkologia, jest haniebna, ale niestety skuteczna. Duda jest w pułapce, a z awantury są tylko straty.
W otoczeniu prezydenta można jednak usłyszeć sugestie, że weto do ustawy o pieniądzach dla mediów publicznych, byłoby ważne dla "odklejania" prezydenta od PiS - wszak Andrzej Duda potrzebuje więcej wyborców niż PiS, by pozostać w Pałacu Prezydenckim i są to wyborcy krytyczni wobec mediów publicznych. O paradoksie, że weto prezydenta, choć powoduje ostry konflikt z PiS, jest de facto korzystne dla samego prezydenta, pisaliśmy TUTAJ.
Andrzej Duda musi podjąć decyzję do piątku (6 marca).