Jak podaje warszawska policja, do ataku doszło w sobotę 29 lutego przy rondzie Wiatraczna na Pradze-Południe. Jeden z wolontariuszy Prawa i Sprawiedliwości został zaatakowany, kiedy zbierał podpisy poparcia dla Andrzeja Dudy. Napastnik był w kapturze, a twarz zasłaniała mu kominiarka.
Asystentowi Sebastiana Kalety pomogli przechodnie, którzy odciągnęli agresywnego mężczyznę. Po zabezpieczeniu nagrań z monitoringu udało się ustalić tożsamość mężczyzny. 44-latek już został zatrzymany. Teraz śledztwo prowadzone będzie z udziałem prokuratury.
- Wolontariusz miał być najpierw zwyzywany. Po tym zdarzeniu napastnik oddalił się na kilkanaście minut. Gdy wrócił, na głowie miał kominiarkę i zaatakował wolontariusza, kopiąc go i szarpiąc - powiedział nadkom. Jarosław Florczak z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji w rozmowie z portalem tvp.info. - Zbierającemu podpisy na szczęście nic się nie stało - dodał z kolei poseł Kaleta.
Wiceminister sprawiedliwości podziękował funkcjonariuszom za szybkie ujęcie napastnika. Za pośrednictwem Twittera polityk przekazał: "Nie możemy akceptować agresji w życiu publicznym, powinna być ona surowo karana".
Z kolei były minister spraw wewnętrznych i administracji, Joachim Brudziński, nawiązał do wydarzeń z Pucka, kiedy protestujący próbowali przerwać przemówienie Andrzeja Dudy. "Czy tym razem pani Kidawa i jej sztab oraz inni kandydaci znajdą w sobie potrzebę, aby potępić agresję przeciwników Prezydenta Andrzeja Dudy, czy znowu usłyszymy, jak w przypadku "Kaszubów" z Pucka, że: kto sieje wiatr, zbiera burzę?" - napisał obecny europoseł PiS.