Kandydat na prezydenta tłumaczy, że ustawa dotycząca "pigułki dzień po", którą byłby gotów podpisać, pozwalałaby dorosłym osobom kupić ten środek antykoncepcyjny bez recepty. Kobiety poniżej 18. roku życia potrzebowałyby recepty. "Państwo dba o informację o działaniu, przeciwwskazaniach etc." - dodaje Hołownia.
Katolicki publicysta z prezydenckimi ambicjami zdanie na temat tzw. antykoncepcji awaryjnej wyrobił sobie - jak pisze - dzięki wiadomościom, które otrzymał od kilkudziesięciu osób. Jedną z nich napisała publicystka Kaja Puto.
"Podobno chciałbyś wiedzieć, jak to jest z tabletkami 72 godz. po. No więc jest tak, że dostać się do lekarza z dnia na dzień jest niemożliwością - trzeba wykupić wizytę prywatną, a ponadto ginekolog może odmówić wypisania recepty, bo żyjemy w państwie kościelnym. Te przeszkody mogą spotkać mnie w dużym mieście, więc możesz wyobrazić sobie, jaką gehennę przeżywają moje koleżanki w mniejszych miastach. Tabletki te kosztują wiele więcej niż jakikolwiek środek antykoncepcyjny, więc nikt nie łyka ich jak cukierki. Jakbyś jeszcze coś chciał wiedzieć, wal śmiało. Zdaje się, że w polityce międzynarodowej też masz spore braki" - napisała do Hołowni publicystka.
Akcja wysyłania wiadomości była odpowiedzią na wywiad, którego Hołownia udzielił dziennikarzom Onetu we wtorek. Nie wypadł on najwidoczniej dobrze, skoro jak donosi serwis wirtualnemedia.pl, portal opublikował go bez autoryzacji części rozmowy, ponieważ - jak pisze redakcja Onetu - "współpracownicy Hołowni w sposób znaczący zmienili treść niektórych jego odpowiedzi".
W wywiadzie tym Hołownia zapytał dziennikarzy, czemu "oczekują od kandydata na prezydenta, że bez rozmowy z zainteresowanymi, będzie miał precyzyjnie wyrobiony pogląd na temat dostępności antykoncepcji 'dzień po'". Dopytywany o to, co powiedziałby dziewczynie z małej miejscowości, która chce kupić pigułkę, ale napotyka różne problemy, Hołownia stwierdził, że "chętnie by się z nią spotkał", by "wysłuchać jej argumentów".