"Rzeczpospolita" opisuje nagły przyrost liczby pełnomocników rządu Zjednoczonej Prawicy. Według dziennika można już mówić o rekordzie: lista pełnomocników na stronach rządowych liczy 44 pozycji, ale według Centrum Informacyjnego Rządu (CIR) obsadzonych jest 31 z tych stanowisk. Jak przypomina jednak dziennik, w 2016 roku pełnomocników było 13, a za rządów PO-PSL w 2014 roku - 18.
Zgodnie z ustawą o Radzie Ministrów na pełnomocnika rządu można powołać sekretarza lub podsekretarza stanu. Taka osoba ma zajmować się "określonymi sprawami, których przekazanie członkom Rady Ministrów nie jest celowe". Są więc pełnomocnicy ds. Polonii i Polaków za Granicą, odnawialnych źródeł energii czy już naprawdę szczegółowe: pełnomocnik ds. przygotowania Światowego Forum Miejskiego w Katowicach.
>>> Zandberg o głosowaniu opozycji na projekty rządu:
"Rz" cytuje stanowisko CIR, że tylu pełnomocników wynika z zapotrzebowania rządu na właśnie konkretne przedsięwzięcia, nad którymi czuwać mają poszczególni wiceministrowie. Tymczasem, jak zaznacza dziennik, to oficjalna wersja. Nieoficjalna dotyczy natomiast pieniędzy, jakie można dzięki takiemu stanowisku otrzymać.
Sekretarzom i podsekretarzom stanu wynagrodzenie wylicza się na podstawie kwoty bazowej ujętej w corocznej ustawie budżetowej. W 2019 roku było to prawie 1790 zł. Dla sekretarza stanu mnożnik tej kwoty wynosi 4,9, czyli samego zasadniczego wynagrodzenia otrzymywał około 8770 zł, a dla podsekretarza - 4,4, co daje miesięcznie 7900 zł (brutto).
Sęk w tym, że w ministerstwie może być zaledwie jeden sekretarz stanu. Na to też jest sposób, bo jak pisze "Rzeczpospolita":
Powołanie pełnomocnika w randze sekretarza pozwala ominąć to ograniczenie. Dzięki temu wiceministrowi można zapłacić więcej. W dodatku zgodnie z konstytucją posłowie i senatorowie nie mogą być podsekretarzami stanu, a jedynie sekretarzami. Funkcjonowanie w jednym resorcie kilku sekretarzy stanu pozwala więc na ściągnięcie więcej niż jednego posła.
Dzięki temu poseł, obejmujący stanowisko sekretarza stanu, zyskuje pensję na poziomie wiceministra, choć traci gażę poselską. Zachowuje za to dietę parlamentarną, blisko 30 tys. zł rocznie. No i co najważniejsze, przechodząc na stanowisko sekretarza stanu nie traci mandatu poselskiego. To wyjątek opisany w art. 103 Konstytucji:
Mandatu posła nie można łączyć z funkcją Prezesa Narodowego Banku Polskiego, (...)., ambasadora oraz z zatrudnieniem w Kancelarii Sejmu, Kancelarii Senatu, Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej lub z zatrudnieniem w administracji rządowej (jako podsekretarz stanu - red.). Zakaz ten nie dotyczy członków Rady Ministrów i sekretarzy stanu w administracji rządowej.
Ten "manewr" dobrze widać w Ministerstwie Aktywów Państwowych, gdzie jedynym sekretarzem stanu bez "dodatku" jest Maciej Małecki.
Z kolei Artur Soboń jest pełnomocnikiem rządu ds. Instrumentów Finansowania Rozwoju Gospodarczego Państwa w randze sekretarza, podobnie kolejni: Janusz Kowalski, pełnomocnik ds. Reformy Nadzoru Właścicielskiego nad Spółkami Skarbu Państwa i Adam Gawęda, pełnomocnik ds. Restrukturyzacji Górnictwa Węgla Kamiennego.
Soboń, Kowalski i Gawęda to także posłowie klubu Prawa i Sprawiedliwości.