W czwartek w Nowym Sączu odbyła się debata pt. "Rodzina. Zagrożenia i mity", organizowana przez małopolski okręg Partii Razem. Przedmiotem dyskusji była Samorządowa Karta Praw Rodzin, którą w Nowym Sączu przyjęto przez niewielką grupę radnych - głosowanie przeprowadzono tuż po przerwie ogłoszonej przez przewodniczącą rady Iwonę Mularczyk (żonę posła Arkadiusza Mularczyka), z której nie wszyscy radni zdążyli wrócić - relacjonowała krakowska "Gazeta Wyborcza".
O tym, jakie zapisy wprowadza przygotowany przez organizację Ordo Iuris dokument, pisaliśmy pod koniec stycznia. Oprócz dyskryminacji osób LGBT+, zakłada on m.in., że wszelkie programy dot. przeciwdziałania przemocy i alkoholizmowi mają obowiązek "uwzględnić zasadę poszanowania integralności rodziny".
Na debacie w Nowym Sączu była obecna małopolska kurator oświaty Barbara Nowak, która postanowiła zadać kilka pytań posłance Lewicy Darii Gosek-Popiołek. Na wtrącenie Kamila Maczug, asystenta społecznego posłanki, działacza, który o tzw. "strefach wolnych od LGBT" poinformował Parlament Europejski, Nowak z zadowoleniem odparła:
Pytania są skierowane do pani poseł, nie zwracam się do pana, bo brzydzę się ludźmi, którzy plują na ojczyznę swoją, na Polskę.
Kuratorka pytała dalej "dlaczego panie poseł [na sali była tylko jedna posłanka - red.], nie uznają, nie szanują demokracji, czyli woli większości?".
- Dlaczego panie mówiąc o równości, postulujecie segregacje ludzi i afirmację tylko pewnej grupy ludzi, ludzi, którzy nie są heteroseksualni. Proszę pani poseł odpowiedzieć mi na pytanie, dlaczego panie mówiąc o tolerancji jesteście nietolerancyjne wobec tych, którzy mają inne wobec was zdanie? - pytała dalej.
Gosek-Popiołek od razu sprzeciwiła się temu, w jaki sposób Nowak zwróciła się do jej asystenta. - To jest bardzo niegodne, zwłaszcza z ust urzędnika państwowego - powiedziała. Dodała, że "strach czasami sprawia, że łatwiej jest obrażać niż rozmawiać", dlatego rozumie, dlaczego Nowak "tak a nie inaczej formułuje swoje sądy i wypowiedzi".
- Bardzo często mówimy, że demokracja to jest głosowanie. Otóż nie, demokracja oznacza debatę publiczną. To znaczy dochodzenie do pewnych praw, to jest ich wypracowywanie, to jest dyskusja i debata. W przypadku tych uchwał bardzo często tych debat zabrakło - zaznaczała posłanka i nawiązała do ustaw, które partia rządząca przepycha przez Sejm w ekspresowym tempie, możliwie ograniczając dyskusje nad nimi.
Gosek-Popiołek podkreślała również, że "nikogo nie zachęca do przyjęcia postaw, które raniłyby kogokolwiek". - My mówimy, że ten dokument jest zbudowany na niechęci. Jest zbudowany na chęci odebrania osobom ich godności. I to nie tylko i wyłącznie osobom o innej tożsamości psychoseksualnej. Zgodnie z tym dokumentem, rodzice, którzy samotnie wychowują dzieci, mogą stracić wsparcie w przypadku o ubieganie się o miejsce w żłobku czy przedszkolu. Czy to jest sprawiedliwe? Czy to jest prawe? Że samotna matka, samotny ojciec, być może babcia, która sama wychowuje swojego wnuczka czy wnuczkę, przez ten dokument, zgodnie z jego wytycznymi, może stracić miejsce w żłobku? - pytała posłanka.
W ostatnich dniach o Barbarze Nowak jest znów głośno ze względu na 54-metrowe mieszkanie w budynku XII Liceum Ogólnokształcącego, które od 1992 roku kuratorka zajmuje wraz z mężem, dyrektorem szkoły. Ryszard Nowak w 2017 roku zwrócił się do urzędu miasta o przyznanie mieszkania komunalnego, by "zwiększyć powierzchnię użytkową szkoły". Jednocześnie jego żona w rozmowie z dziennikiem stwierdziła, że liceum nie ma potrzeby by rozbudowywać je o kolejne pomieszczenia.
Jak poinformował w piątek "Dziennik Polski", magistrat już trzykrotnie proponował Nowakom inne lokale (59, 62 i 55 m kw.), jednak zostały one odrzucone, bo - jak twierdzi kuratorka - "były w nieakceptowalnym stanie". - To, dlaczego nie zdecydowaliśmy się na zaproponowane przez miasto lokale, nie powinno podlegać jakiejkolwiek dyskusji - stwierdziła.
Co więcej, według oświadczenia majątkowego z 2017 roku, Ryszard Nowak posiadał mieszkanie o metrażu zbliżonym do tego "szkolnego". Twierdzi on jednak, że nie ma praw do mieszkania, bo po śmierci rodziców, do których należał lokal, nie odbyło się jeszcze postępowanie spadkowe.
Nowakom - choć zwykli obywatele mogą odrzucić lokal komunalny dwa razy - magistrat nadal szuka mieszkania. Małopolska kuratorka twierdzi, że nie może kupić lub wynająć mieszkania na rynku, bo ich na to nie stać. - Zaciągnięcie kredytu w moim wieku byłoby nieodpowiedzialne. Nie byłabym w stanie spłacić rat z emerytury. W razie mojej śmierci dług musiałaby spłacać córki. Nie zdecyduję się na takie ryzyko - poinformowała.
Jak podawała w piątek krakowska "Gazeta Wyborcza", z opublikowanej w 2018 roku listy płac wynika, że Barbara Nowak zarabia miesięcznie ponad 11 tys. zł. Kuratorka twierdzi, że w związku ze sprawą mieszkania "z jej prywatnej sprawy robi się cyrk", a cała sytuacja "ma na celu szkalowanie jej imienia i przedstawianie jej i jej męża jako oszustów".
>>> Zobacz też: PiS straszy wyborców homoseksualizmem