W środę prezydent Andrzej Duda ogłosił skład swojego sztabu wyborczego - szefową jego kampanii na wybory prezydenckie 2020 została adwokatka Jolanta Turczynowicz-Kieryłło. Jeszcze tego samego dnia wieczorem Turczynowicz-Kieryłło pojawiła się w programie "Gość Wiadomości", w którym zapewniała, że kampania prezydenta będzie "pełna słońca, życzliwości", mocno akcentująca wartości takie jak rodzina.
Już na początku rozmowy z Edytą Lewandowską szefowa kampanii Dudy mówiła, że to będzie kampania, w której "liczy się nie tylko wolność słowa, ale odpowiedzialność za słowa".
>>> "PiS umie w konwencje". Duda z przytupem rozpoczyna kampanię wyborczą:
Po kilku minutach do tej wypowiedzi wróciła prowadzącą program, wspominając, że Turczynowicz-Kieryłło zarzucano, że chce ograniczać wolność słowa. Na to odparła, że jest "wychowana w katedrze praw człowieka, katedrze UNESCO", a prawa człowieka, obywatela, wolności obywatelskie są jej bliskie.
Dalej podkreśliła, że "każde prawo to obowiązek" i dodała:
Jeśli mówimy o korzystaniu z wolności słowa, to musimy brać pod uwagę także wiele innych aspektów, które ze sobą niesie. Dowolność korzystania z wolności słowa może prowadzić do zagrożeń, nawet do zagrożeń interesów, które są ważne z perspektywy państwa. W sprawach, w których bardzo mocno broniłam interesu narodowego, tam zaznaczałam te granice, których uważam, nie można przekroczyć, bo już się nie działa w interesie publicznym.
Na Twitterze wśród polityków i dziennikarzy od razu zaczęto wymieniać się tym fragmentem: "Dowolność korzystania z wolności słowa może prowadzić do zagrożeń". Marzena Okła-Drewnowicz z PO stwierdziła, że "to właściwie kwintesencja tej prezydentury". Dominika Długosz z "Newsweeka" podsumowała to z kolei:
Tak. Wolność słowa jest przereklamowana. Doskonale wybrano szefową sztabu. Strzał w 10.