Sprawa wypadku Szydło w Oświęcimiu. Sebastian Kościelnik: Byłem przerażony tym, co się ze mną stanie

Mimo upływu trzech lat, wciąż nie zapadł wyrok w sprawie wypadku Beaty Szydło w Oświęcimiu. Teraz Sebastian Kościelnik, kierowca seicento, zdradza, że bezpośrednio po zdarzeniu był "przerażony" tym, co może się z nim stać. - Już właściwie dzień po wypadku zostałem skazany i to publicznie - mówi.

Do wypadku z udziałem kolumny rządowej wiozącej premier Beatę Szydło doszło 10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu. Trzy rządowe samochody wyprzedzały wówczas samochód marki Fiat Seicento, którego kierowcą był Sebastian Kościelnik. Mężczyzna przepuścił pierwszy z samochodów, po czym zaczął skręcać w lewo, uderzając w drugi z rządowych pojazdów, który w wyniku zdarzenia uderzył w drzewo. Ranna w wypadku została ówczesna premier oraz funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu.

>>> Pomaska komentuje słowa Szydło o "politycznych frustratach"

Zobacz wideo

Sprawę wypadku przypominają reporterzy "Czarno na białym" TVN24. Jak podkreślają, mimo upływu ponad trzech lat od zdarzenia, sprawa wciąż toczy się w sądzie. Brak wyroku nie przeszkodził politykom PiS przesądzić o winie tuż po wypadku. Ówczesny szef MSWiA Mariusz Błaszczak mówił w lutym 2017 r., że "młody kierowca fiata przyznał, że doprowadził do tego zdarzenia". Również wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński nie miał wątpliwości i stwierdził, wydarzenie było spowodowane "błędem" kierowcy seicento. Podobnie wypowiadał się też Jarosław Kaczyński.

Sebastian Kościelnik: Byłem przerażony tą sytuacją

- Już właściwie dzień po wypadku zostałem skazany i to publicznie - komentuje te słowa Sebastian Kościelnik, który z Oświęcimia przeprowadził się do Olsztyna. - Początkowo byłem przerażony tą sytuacją. Nie było łatwo siedzieć na sali rozpraw i obserwować, co się tam dzieje. W tym słuchać za każdym razem słów prokuratora czy osób, które zeznawały - wspomina Kościelnik. - Byłem przerażony tym, co się dalej ze mną stanie - dodaje. 

Kościelnik odniósł się do słów Beaty Szydło, która zaraz po wypadku stwierdziła, że "wszyscy wobec prawa jesteśmy równi" i "postępowanie jest transparentne". - Te trzy lata pokazują, że tak nie jest. Moim zdaniem to jest przeciągane - stwierdza.

Wypadek Beaty Szydło w Oświęcimiu. Zniszczone płyty

Sebastian Kościelnik został oskarżony o spowodowanie wypadku, ale utrzymuje, że jest niewinny, a samochód wiozący premier Beatę Szydło nie miał włączonej sygnalizacji świetlnej i dźwiękowej. Proces w sprawie wypadku z udziałem rządowej kolumny ruszył w październiku ubiegłego roku. W marcu 2019 roku Prokuratura Okręgowa w Krakowie wystąpiła do Sądu Rejonowego w Oświęcimiu z wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania, chcąc aby wobec Sebastiana Kościelnika zastosowano okres próby wynoszący rok. Musiałby także zapłacić 1,5 tysiąca nawiązki. Na umorzenie nie zgodził się sam oskarżony.

W ubiegłym miesiącu informowaliśmy, że prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa ws. uszkodzonych płyt z monitoringu, które stanowiły dowód w sprawie. Według obrońcy mec. Władysława Pocieja Kościelnika, nagranie mogło pomóc w ustaleniu kluczowego świadka.

Więcej o: