PROF. MARCIN MATCZAK: Oczywiście, że jest to atak na sędziego Juszczyszyna. Ale nie sądzę, żeby dał się uciszyć. Co prawda nie znamy się osobiście, ale rozmawiałem z nim niedawno i jest to spokojny, odważny i wyważony człowiek. Ta decyzja to jednak cios nie tylko w sędziego Juszczyszyna, to także próba zakrzyczenia całego środowiska sędziowskiego poprzez uderzenie w kogoś, kto jest symbolem walki o przestrzeganie prawa i wolne sądy. To próba zagrożenia środowisku: nie idźcie tą drogą, bo mamy narzędzia, żeby sobie z wami poradzić. Sytuacja absolutnie karygodna, bo przecież ludzie zasiadający w Izbie Dyscyplinarnej używają tych narzędzi do obrony własnych stanowisk, własnej pozycji.
Fakt, że osoby, które są bezpośrednio zainteresowane w sprawie - pan sędzia Nawacki i osoby z Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego - uderzają w sędziego, który chce sprawdzić prawidłowość funkcjonowania organu, który rekomendował ich na stanowiska (czyli neoKRS) i, co więcej, ma do tego pełne prawo, jest absolutnie skandaliczny. Ci ludzie grają w jednej drużynie, która nazywa się niepraworządność, i strzelają do jednej bramki. Nigdy nie powinni trafić do instytucji, do których trafili. Udało im się to tylko dlatego, że została złamana Konstytucja. Teraz będą robić wszystko, żeby jeszcze przez chwilę móc pozostać na tych stołkach.
Sędziowie popierający rząd zaczynają przejmować nie tylko poglądy rządu, ale też jego język. Pan Radzik jest tego najlepszym przykładem. Powinien zatrudnić się na stanowisku "paskowego" w TVP, bo jego język jest właśnie żywcem wyjęty z "pasków" TVP. To niestety wpisywanie się w długą, znaną z systemów totalitarnych tradycję, w której niewygodnych i niezależnych sędziów oskarża się o bycie wrogami ludu czy wrogami państwa.
To, co mówi pan Tomczyński, jest oczywistą nieprawdą. Przecież jest wiele sytuacji, gdy prezydent podejmuje decyzję, podpisując jakiś akt prawny, a potem analizuje się legalność tychże aktów. Nie ma to nic wspólnego z kwestionowaniem prerogatyw głowy państwa. Czy jeśli Trybunał Konstytucyjny orzeknie, że jakaś ustawa jest niezgodna z konstytucją, to jednocześnie kwestionuje prerogatywę prezydenta do podpisania ustawy, bo tenże prezydent ją wcześniej podpisał? Oczywiście, że nie, bo nie jest tak, że jeśli prezydent podpisze jakiś dokument, to ów dokument jest nietykalny na wieki wieków. Tak samo, jeśli prezydent powoła profesora, a później na przykład okaże się, że ten profesor dopuścił się przed powołaniem plagiatu i zostanie mu to udowodnione. Profesor zostaje pozbawiony tytułu, ale to nie kwestionuje prerogatyw prezydenta do nadania tego tytułu. Zresztą, żeby nie szukać daleko - gdy w styczniu 2017 roku minister sprawiedliwości złożył wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie prawidłowości wyboru trzech "starych" sędziów TK, to czy ktoś podnosił argument, że w ten sposób kwestionuje prezydenckie prerogatywy? Oczywiście, że nie, chociaż to głowa państwa powołała tych sędziów na stanowiska.
Osoby zasiadające w Izbie Dyscyplinarnej SN kręcą bat same na siebie. Decyzja w sprawie sędziego Juszczyszyna pokazuje, dlaczego wniosek Komisji Europejskiej do TSUE był tak potrzebny. Izba Dyscyplinarna SN to zbrojne ramię władzy, które ma usuwać problematycznych dla tej władzy, niezależnych sędziów. Tymczasem sędzia Juszczyszyn swoimi kolejnymi działaniami stara się wykonać wyrok TSUE z listopada ubiegłego roku, a pan sędzia Nawacki i Izba Dyscyplinarna SN mu to uniemożliwiają. Dzisiejsza decyzja może być gwoździem do trumny tej reformy i samej Izby Dyscyplinarnej. Teraz TSUE ma dodatkowy, bardzo mocny argument, że Komisja Europejska miała rację, formułując swoje obawy w tej sprawie.
Z listopadowego wyroku TSUE można wywieść wniosek, że jeśli w sprawie orzeka instytucja, co do której są wątpliwości, czy jest rzeczywiście sądem, a więc czy jest niezależna od polityków, to taką sprawę powinien rozpatrzyć inny podmiot, który sądem na pewno jest. Tak może też być ze sprawą sędziego Juszczyszyna, a tym innym podmiotem mogłaby być chociażby najbliższa kompetencyjnie Izbie Dyscyplinarnej legalna izba Sądu Najwyższego – Izba Karna. Nie wiem jednak, czy sędzia Juszczyszyn będzie chciał iść tą drogą.
Dlaczego PiS uparcie forsuje kolejne zmiany w sądownictwie? Poseł Lewicy dr Maciej Gdula ma w tej sprawie swoją teorię: