W środę 29 stycznia raper Filip J. został zatrzymany w Warszawie, gdy przechodził przez ulicę w niedozwolonym miejscu. Brat europosła Zjednoczonej Prawicy Patryka Jakiego został wylegitymowany przez policję. Po tym, jak znaleziono przy nim marihuanę, funkcjonariusze pojechali z raperem do jego mieszkania. Tam znajdowało się 6,5 grama marihuany i 0,3 grama haszyszu. Filipowi J. prokurator postawił zarzut posiadania narkotyków.
>>> Zandberg o szansach Biedronia na dobry wynik w wyborach
W felietonie opublikowanym na łamach "Super Expressu" do sprawy zatrzymania Filipa J. odniósł się Adrian Zandberg, poseł Lewicy.
"Policja zatrzymuje młodego chłopaka. Ten ma w kieszeni skręta z marihuany, więc trafia do prokuratora. Ta historia jest tak powszednia, że pewnie relacjonowałyby ją tylko lokalne portale. Tym razem jednak ofiarą durnych przepisów padł nie jakiś anonimowy blokers, tylko brat Patryka Jakiego. Media, zwłaszcza te z drugiej strony barykady, cieszą się z kłopotów w rodzinie b. wiceministra sprawiedliwości. A może lepiej zadać pytanie: dlaczego właściwie Polska miałaby wsadzać Filipa J. za kratki?" - pyta Zandberg.
"Przed laty mieliśmy w Polsce rozsądną ustawę o zapobieganiu narkomanii. Przyjęto ją jeszcze w czasach Polski Ludowej. Tamto prawo zakładało, że policja ma ważniejsze zadania, niż robić obławy na studenckich imprezach. Niestety, wzbudzanie paniki to bardzo skutecznie narzędzie zdobywania głosów. Dziś prawica straszy gejami, dwadzieścia lat temu straszyła marihuaną. Skutecznie. W 2000 r. prawo zostało zaostrzone Z inicjatywy starszych kolegów Patryka Jakiego skopiowaliśmy więc archaiczne rozwiązania ze Stanów Zjednoczonych [...] To, że narkomanii lepiej zapobiega edukacja niż więzienie, było oczywiste" - napisał Zandberg.
Polityk Lewicy przypomniał również, że osobiście brał udział w protestach przeciwko zaostrzaniu ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii organizowanych przed dwudziestu laty. W 2000 r. z aktu prawnego wykreślono ostatecznie zapis o możliwości niestosowania kary w przypadku posiadania niewielkiej ilości narkotyków. "Pamiętam, jak niewielu posłów miało wtedy odwagę powiedzieć głośno, że prawo, które przyjmują, jest głupie. Jedni uwierzyli w prawicową histerię. Inni zagłosowali tak, jak im AWS zagrał, bo nie chcieli się narazić. Do nielicznych odważnych polityczek należała Izabela Jaruga-Nowacka. Ostrzegała przed wysypem przypadków takich jak sprawa Filipa J. Czas przyznał jej rację" - zakończył Zandberg.
Wcześniej fakt zatrzymania Filipa J. skomentował sam Patryk Jaki. W rozmowie z "Faktem" były wiceminister sprawiedliwości powiedział, że obecnie ma "niewielki kontakt" z bratem.
- Mój brat jest dorosły i bierze odpowiedzialność za to, co robi. Został potraktowany tak, jak każdy. Nie popieram nawet małej ilości marihuany, którą miał mieć przy sobie. Nawet jeśli wiem, że w wielu państwach to nie jest karane. Jedyne odstępstwo powinno dotyczyć celów medycznych - powiedział europoseł z ramienia Zjednoczonej Prawicy.