Zdecydowanie największym problemem Biedronia na starcie kampanii jest jego wiarygodność. Mówiąc wprost, kandydat Lewicy nie ma jej dziś w nadmiarze. Zwłaszcza w kontekście walki o najwyższy urząd w państwie, przy której osobiste walory kandydata grają rolę pierwszoplanową. Biedroniowi wciąż wypominana jest sprawa mandatu europosła, który obiecywał złożyć, ale którego nigdy nie złożył. Do tego - wiele niejasności wokół źródeł finansowania Wiosny, których Biedroń ani jego ludzie nigdy w 100 proc. nie wyjaśnili.
Krytycy byłego prezydenta Słupska wskazują też, że nie sprawdził się jako lider polityczny. Założona przez niego w lutym ubiegłego roku Wiosna może nie doczekać do swoich pierwszych urodzin. Kwestią (niedługiego) czasu jest jej połączenie z SLD. Obu partiom taki mariaż jest na rękę, ale dla Biedronia wizerunkowo nie wygląda to dobrze. Odbierane jest to tak, że formacja bez pieniędzy, struktur i perspektyw wskakuje do szalupy ratunkowej, za burtą zostawiając wartości, ideały (a często i ludzi), z którymi wchodziła do polityki, obiecując wielką zmianę jakościową.
Politycy Lewicy przyznają również, że sztab będzie musiał nadać Biedroniowi "format prezydencki", którego ten dzisiaj nie posiada, a który u kandydata na urząd prezydenta jest cechą absolutnie fundamentalną. Biedroń kojarzy się raczej z krotochwilnymi wypowiedziami, swobodnym stylem bycia, nie zawsze przemyślanymi wpisami na Twitterze i nieumiejętnością przyjmowania krytyki. Tego wszystkiego w trakcie kampanii będzie musiał się wystrzegać, żeby zbudować w wyborcach przekonanie, że pasuje do Pałacu Prezydenckiego.
Wyobraża pan sobie dzisiaj, że wyborcy, zwłaszcza ci, którzy zazwyczaj nie głosują na lewicę, widzą w Robercie najwyższego zwierzchnika sił zbrojnych? Raczej nie, prawda? To trzeba będzie zmienić, jak najszybciej
- diagnozuje w rozmowie z Gazeta.pl polityk dobrze znający Biedronia.
Czy Robert Biedroń ma szanse na prezydenturę? Zobacz, jak jego szanse ocenia Adrian Zandberg, jeden z liderów Partii Razem:
Zdając sobie sprawę z pewnych wizerunkowych obciążeń Biedronia, Lewica w kampanii bardziej niż osobowość i poglądy samego Biedronia chce eksponować swój program, wartości i wizję państwa. - W kampanii Lewica powinna skupić się na kwestiach politycznych, a nie osobowościowych kandydata - mówił niedawno w rozmowie z Gazeta.pl były strateg Wiosny Michał Syska.
Skoncentrowanie się na tych ostatnich dawałoby konkurentom okazję do punktowania błędów i wpadek Biedronia z niedalekiej przeszłości. Lewica od razu znalazłaby się w defensywie i musiałaby tłumaczyć z kolejnych spraw, zamiast samej narzucać tematy konkurencji
- przestrzegał.
Wobec powyższego kluczowe miejsce w kampanii Biedronia mają zajmować propozycje konkretnych rozwiązań i wizja Polski, a nie kandydat czy wojna polsko-polska. Biedroń i jego sztab będą kontynuować lewicową opowieść o nowoczesnym państwie dobrobytu, którą podczas swojego sejmowego "kontrexposé" nakreślił Adrian Zandberg. Będzie więc dużo o mieszkalnictwie, rynku pracy, naprawie usług publicznych (zwłaszcza służby zdrowia i edukacji), politykach publicznych (m.in. polityka senioralna), transporcie, ochronie środowiska. Dzięki temu na ewentualnym sukcesie Biedronia Lewica może tylko zyskać. I poszerzyć swój bazowy elektorat, co w kontekście walki o przywództwo w opozycji jest po prostu konieczne.
Inaugurująca kampanię Biedronia konwencja nie bez powodu odbyła się w Słupsku. Lewica w walce o Pałac Prezydencki planuje szczególny nacisk położyć właśnie na małe i średnie miasta. Z naszych informacji wynika, że Lewica zbadała temat i wyszło jej, że tzw. Polska powiatowa wcale nie jest tak prawicowa i prokościelna, jak przyjęło się powszechnie sądzić.
Mamy tam o co walczyć. Pogląd, że małe i średnie miasta to religia i konserwatyzm nie jest prawdziwy. Udowodnimy to. W przeszłości lewica była w Polsce powiatowej silna, chcemy do tego wrócić
- tłumaczy nam jedna z polityczek Lewicy. Lewica liczy na to, że w realizacji tego celu pomoże jej konkretna i atrakcyjna oferta społeczno-gospodarcza. Atutem Biedronia w tym kontekście ma być jego prezydentura w Słupsku, którą kandydat przedstawia jako jedno ze swoich największych politycznych osiągnięć.
Jednym z największych atutów Biedronia w kampanii mają być bezpośrednie spotkania z wyborcami. To tam ma przekonywać nieprzekonanych, poszerzać elektorat, zdobywać sondażowe punkty. Nasi rozmówcy z Lewicy wskazują, że to jedna z jego głównych przewag nad Adrianem Zandbergiem, który również był rozważany jako prezydencki kandydat. Nasi rozmówcy zgodnie przyznają, że lider Razem w tłumie odnajduje się gorzej od prezesa Wiosny i mniej naturalnie nawiązuje relacje z napotkanymi ludźmi.
Widać to było podczas kampanii parlamentarnej. - Zaczynał nieco spięty, nieco zamknięty, ale z czasem się otworzył, nabrał pewności siebie, wyluzował. Dzięki temu złapał bardzo dobry kontakt z naszymi wyborcami - opisywała nam to jedna z osób, która wraz z Zandbergiem jeździła tzw. Lewicobusem. Teraz czasu na rozgrzewkę nie ma, więc postawienie na Biedronia, który w towarzystwie nowo poznanych ludzi czuje się jak ryba w wodzie, wydaje się w pełni zrozumiałe.
Robert jest zwierzęciem kampanijnym. On zawsze odżywa, kiedy może wsiąść w autokar czy samochód, jeździć po kraju i spotykać się z ludźmi. Zresztą jest w tym świetny
- słyszymy w SLD.
Sztabowcy Biedronia do maksimum będą chcieli też wykorzystać fakt, że prezes Wiosny jest jedynym postępowym kandydatem w prezydenckiej stawce. Pozostali gracze prezentują różne odcienie konserwatyzmu - od narodowo-patriotycznego Krzysztofa Bosaka, przez konserwatywno-kościelnego Andrzeja Dudę i ludowo-chadeckiego Władysława Kosiniaka-Kamysza, na centroprawicowej Małgorzacie Kidawie-Błońskiej kończąc.
Taki układ sił w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego sprawia, że na lewo od centrum Biedroń nie będzie mieć konkurencji. Nie będzie musiał z nikim licytować się w poglądach i obietnicach na tym polu. Tematy równouprawnienia, praw człowieka (zwłaszcza praw kobiet), ekologii, wyrównywania szans w społeczeństwie przypadną Lewicy. To natomiast pozwoli Biedroniowi skoncentrować się na walce o polityczne centrum, bo tam konkurencja w pierwszej turze będzie znacznie większa (Kidawa-Błońska, Kosiniak-Kamysz, Hołownia).
Andrzej Rozenek, poseł SLD, dopatruje się w poglądach i wizerunku Biedronia dodatkowej szansy dla Lewicy.
Robert wciąż jest pierwszym wyborem dla dużej części elektoratu kobiecego, bo to jedyny progresywny kandydat w stawce
- uważa. Jeśli okaże się, że ma rację, Lewica może pokrzyżować szyki Koalicji Obywatelskiej, która liczyła, że jako jedyny komitet wystawiając kandydatkę, zgarnie za to premię w postaci poparcia elektoratu kobiecego.