W nocy z wtorku na środę siły irańskie ostrzelały bazy amerykańskie na terenie Iraku. Iran oświadczył, że jest to rewanż za zabicie generała Kasema Sulejmaniego, dowódcy brygady Al-Kuds, która jest częścią sił specjalnych Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Po ataku Iranu na Stany Zjednoczone prezydent USA napisał na Twitterze, że "wszystko wygląda dobrze", z kolei Minister Spraw Zagranicznych Iranu oświadczył, że jego kraj nie dąży do wojny ze Stanami Zjednoczonymi. Zdaniem generała Stanisława Kozieja, który był gościem programu "Nowy Dzień z Polsat News" oświadczenia te to "normalna gra w takiej sytuacji".
- Do tej pory obie strony starały się nie przekraczać pewnego progu. Teraz Iran wkroczył na próg otwartej wojny - powiedział były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
>>> Iran przeprowadził atak rakietowy na dwie amerykańskie bazy w Iraku:
Gen. Koziej spodziewa się, że USA odpowiedzą na atak Iranu. Stwierdził, że nastąpi to najprawdopodobniej jeszcze dziś. Jego zdaniem Amerykanie zaatakują cele znajdujące się na terenie Iranu, co może stać się przyczyną otwartej wojny na Bliskim Wschodzie.
- Prezydent Donald Trump od ponad dwóch lat realizuje doktrynę maksymalnej presji na Iran. Dzisiaj nie ma wielkiego wyboru. Nie może wykazać się słabością, musi mocno odpowiedzieć na atak irański - powiedział gen. Koziej.
Podobnego zdania jest dyrektor Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego gen. dyw. Bogusław Pacek. Napisał on na Twitterze, że "należy spodziewać się dalszych ataków ze strony Iranu i zdecydowanej odpowiedzi USA".
Były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Koziej stwierdził również, że obie strony mogą chcieć walczyć na różne sposoby. Jego zdaniem Iran będzie dążył do konfrontacji na terenie całego Bliskiego Wschodu, wykorzysta też swoich sprzymierzeńców z innych państw, m.in. z Iraku i Syrii, aby atakować obiekty amerykańskie.Generał Koziej uważa, że Stany Zjednoczone będą wolały starcia prowadzone z dużej odległości, "z wykorzystaniem wojsk rakietowych i uderzeń powietrznych, tak aby nie narażać bezpośrednio żołnierzy amerykańskich".