Jacek Czaputowicz na antenie Polsat News przyznał, że marszałek Tomasz Grodzki dzwonił do niego przed spotkaniem z Sergiejem Andriejewem. - Rzeczywiście dzwonił do mnie, żeśmy rozmawiali na ten temat. Chcę powiedzieć, że ta rozmowa i przyjęcie ambasadora miały miejsce przed wystąpieniem Władimira Putina - stwierdził minister spraw zagranicznych.
Dalszej części wypowiedzi Czaputowicz przyznał, że był zaskoczony telefonem. - Oczywiście [Tomasz Grodzki] poinformował, że jest takie spotkanie w tym dniu. Ja mówię: "no oczywiście, panie marszałku, no oczywiście pan ma rację, ja też przyjmuję ambasadora Rosji". Chcę powiedzieć, dzisiaj patrzymy na to troszkę inaczej. To jest też pewne wytłumaczenie pana marszałka, bo przecież on by na pewno tej decyzji nie podjął, gdyby znał wystąpienie Putina, które było później - stwierdził szef MSZ.
>>> Joanna Mucha komentuje oskarżenia wobec Grodzkiego
Czaputowicz w programie krytykował też Grodzkiego za całokształt ostatnich jego działań na scenie międzynarodowej. Wspomniał m.in. o planowanej przez niego wizycie w Brukseli i liście, który marszałek wystosował do Komisji Weneckiej. - Jego działanie jest szkodliwe i wątpliwe pod względem prawnym - powiedział.
Od kilku dni nie ustają kontrowersje, dotyczące spotkania Grodzkiego z ambasadorem Federacji Rosyjskiej. Andrzej Duda w niedzielę na antenie TVP Info komentował słowa Władimira Putina, który oskarżył Polskę o zmowę z hitlerowskimi Niemcami, a przedwojennego ambasadora w Berlinie Józefa Lipskiego nazwał "łajdakiem i antysemicką świnią". Prezydent Duda przy okazji skrytykował Tomasza Grodzkiego. Jego wypowiedź można rozumieć tak, że według niego Grodzki z rosyjskim dyplomatą spotkał się po świętach - czyli już po wypowiedziach atakujących Polskę. Prezydent pomylił prawdopodobnie daty, bo do spotkania Tomasza Grodzkiego z Siergiejem Andriejewem doszło 19 grudnia.