Prawo i Sprawiedliwość wciąż nie chce ujawnić list poparcia do nowej Krajowej Rady Sądownictwa, choć wymaga tego prawomocny wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, który zapadł w czerwcu tego roku. Wciąż nie wiadomo, jak dokładnie przebiegał proces zbierania podpisów pod listami poparcia i czy w jego trakcie mogło dojść do nadużyć. Teoretycznie każdy z wybranych do KRS sędziów musiał zebrać 25 podpisów poparcia. Już wcześniej pojawiały się obawy, że niektórzy sędziowie mogli jednak sami podpisywać się na swoich listach. Sam poparcia udzielił sobie m.in. Maciej Nowacki, prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie, który następnie ukarał sędziego Pawła Juszczyszyna, który ujawnienia list się domagał - podaje Onet.
Z informacji Onetu wynika też, że na utajnionych przez PiS listach poparcia mogą znajdować się nazwiska osób powiązanych z Ministerstwem Sprawiedliwości, a także z zamieszanym w tzw. aferę hejterską byłym wiceministrem Łukaszem Piebiakiem, który podał się do dymisji w sierpniu tego roku.
Szef Krajowej Rady Sądownictwa Leszek Mazur w rozmowie z portalem podkreśla, że ujawnienie list poparcia do KRS jest konieczne. - Te listy absolutnie powinny być jawne - mówi Onetowi. Na pytanie, czy przy zbieraniu list poparcia do KRS mogło dojść do nadużyć, odpowiada: - Jeśli chodzi o działalność ludzi, to realnie rzecz biorąc nic nie jest wykluczone - dodaje.
Przypomnijmy, że w sierpniu tego roku na jaw wyszła informacja o zaangażowaniu byłego już wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka w akcję dyskredytowania sędziów krytykujących reformę wymiaru sprawiedliwości przeprowadzoną przez PiS. Onet ujawnił wówczas, że Piebiak współpracował w tej kwestii z internetową hejterką Emilią, która brała udział w rozpowszechnianiu szkalujących sędziów informacji w sieci i w mediach. W wiadomościach ujawnionych przez portal Emilia zameldowała Piebiakowi, że zrobi wszystko, co w jej mocy, by wykonać plan. "Mam nadzieję, że nie pójdę za to siedzieć" - dodała. On z kolei odpisał "Za czynienie dobra nie wsadzamy"
Inicjatorzy akcji dyskredytującej sędziów za cel obrali sobie m.in. szefa "Iustitii" Krystiana Markiewicza - chcieli go skompromitować poprzez udostępnianie anonimowych pogłosek i plotek na jego temat. Do I prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Gersdorf wysyłano z kolei pocztówki z hasłem "Wyp********j". W akcji oczerniania sędziów brał udział nie tylko Łukasz Piebiak, ale także "zaufany" sędzia wiceministra sprawiedliwości, Jakub Iwaniec. On również wspólnie planował uderzenie w szefa "Iustitii". "Trzeba mu ostro do****ć. Główny rozgrywający kasty" - tłumaczył Iwaniec w ujawnionych przez Onet wiadomościach.
>>> Posłuchaj rozmów, które doprowadziły do dymisji Piebiaka. "Za czynienie dobra nie wsadzamy"