Posłowie opozycji nieobecni na głosowaniu. Prof. Dudek: PiS pokazał, że ma paramilitarną strukturę

- PiS-owi udało się zbudować wręcz paramilitarną strukturę partyjną, podczas gdy opozycja jest rozproszona i ma różne ośrodki decyzyjne - mówi w rozmowie z Gazeta.pl prof. Antoni Dudek. Politolog komentuje tak czwartkowe głosowanie w Sejmie, przegrane przez opozycję z powodu nieobecności posłów.

W czwartek przed południem posłowie głosowali nad uzupełnieniem porządku obrad o projekt ustaw dotyczący dyscyplinowania sędziów. Opozycja mogła wygrać, bo nie głosowało 34 posłów PiS. Problem w tym, że zabrakło też posłów opozycji. Ostatecznie 201 parlamentarzystów (PiS) zagłosowało za uzupełnieniem porządku obrad, a 193 (opozycja) przeciw. Nie głosowało jednak aż 11 posłów KO, 12 z Lewicy oraz 7 z PSL-Kukiz i 2 z Konfederacji.

Politycy tłumaczą nieobecność na różne sposoby. Poseł Lewicy Maciej Gdula w rozmowie z OKO.press powiedział, że nieobecność posłów opozycji nie przesądziłaby o wynikach głosowania, ponieważ PiS "i tak postawiłoby na swoim". "Przepraszam, byłem przekonany, że głosowania będą później. Tak wynikało z informacji jaką otrzymałem" - stwierdził natomiast Andrzej Rozenek z tego samego klubu. Posłanka KO Jagna Marczułajtis-Walczak wskazywała z kolei na sprawy rodzinne. Zarówno kierownictwo klubu PO, jak i Lewicy, wobec posłów wyciągnięte zostaną konsekwencje.

Antoni Dudek: Opozycja jest rozproszona 

- Problem opozycji polega na tym, że PiS-owi udało się zbudować wręcz paramilitarną strukturę partyjną, podczas gdy opozycja jest rozproszona, ma różne ośrodki decyzyjne - komentuje głosowania dla Gazeta.pl prof. Antoni Dudek, politolog z UKSW. -  W Sejmie to jeszcze nie jest takie istotne. Kluczem jest Senat, bo jeśli tam będzie podobnie, to nagle okaże się, że ten rzekomo odzyskany przez opozycję Senat jest odzyskany tylko pozornie - dodaje.

>>> Zgorzelski o pomyśle okrągłego stołu ws. sądów

Zobacz wideo

Prawdziwym testem sejmowej opozycji będzie mobilizacja po zawetowaniu ustawy w Senacie lub nałożeniu poprawek. - Pytanie, czy wtedy posłowie będą w stanie maksymalnie się zmobilizować. Weźmy pod uwagę, że przy pewnych wątpliwościach ze strony niektórych parlamentarzystów Porozumienia Jarosława Gowina, to jeden czy dwa głosy mogą przesądzić o losach ustawy - zauważa politolog. - W tym sensie mogę zrozumieć tłumaczenie, że PiS i tak by to przeprowadził, bo kluczowe rzeczywiście dopiero przed nami. Oczywiście źle się stało, że ich nie było i nie wzięli udziału w debacie. Opozycja musi pilnować ważnych głosowań. Gdyby PiS miał 280 czy 260 mandatów, to bym zrozumiał, ale ma 235 posłów, w tym dwie partie przystawkowe. Tutaj można grać - zauważa.

Więcej o: