Szymon Hołownia, który wystartuje w majowych wyborach prezydenckich, w obszernym wywiadzie udzielonym "Tygodnikowi Powszechnemu" opowiada o swoich planach na kampanię wyborczą i o tym, dlaczego zdecydował się wejść do polityki. - Bo jest praca do wykonania. Bo znów nadszedł moment, w którym poczułem, że pora przejść z poziomu obserwowania świata do jego robienia - mówi.
>>> Cezary Tomczyk o prezydenckiej kandydaturze Szymona Hołowni:
Hołownia został zapytany, czy jako prezydent podpisałby ustawę liberalizującą prawo aborcyjne. Jak odparł, zwróciłby ją Sejmowi do ponownego rozpatrzenia. - Nie po to, żeby ją "uwalić". Po to, żeby zapytać, czy Sejm jest pewien tego, co robi. Jeśli będzie pewien, jeśli będzie stało za nim poparcie takiej części społeczeństwa, które pozwoli na ponowne uchwalenie ustawy, konstytucja nie zostawi wyboru: prezydent musi ją podpisać - powiedział w rozmowie z "TP". Jak dodał, podobnie postąpiłby z ustawą zaostrzającą prawo aborcyjne.
Szymon Hołownia zabrał też głos w kwestii związków partnerskich. - Jestem w stanie uznać, że dwóch obywateli tego kraju może stworzyć partnerski związek jednopłciowy uznany w świetle prawa - powiedział. Dodał jednak, że małżeństwo to dla niego "wyłącznie związek kobiety i mężczyzny".
W moim systemie wartości nie mieści się też zgoda na adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Ale na jednym ze spotkań usłyszałem historię związków dwóch kobiet, które przez wiele lat wychowywały dziecko jednej z nich. Biologiczna matka zmarła. Jej partnerka formalnie jest dla dziecka obcą osobą
- zaznaczył.
Hołownia odniósł się także do sposobu finansowania swojej kampanii wyborczej i po raz kolejny zdementował doniesienia, że stoi za nią Dominika Kulczyk. - Nie ma tu żadnych pieniędzy Dominiki Kulczyk. Ani nikogo z listy najbogatszych Polaków. Liczę na finansowanie społecznościowe - powiedział, dodając, że dotychczas z własnej kieszeni wydał na kampanię 200 tysięcy złotych.