Nie wystarczyły jedne przeprosiny. Sekretarz generalny SLD, poseł z klubu Lewica, Marcin Kulasek, znowu przeprasza wszystkich urażonych jego wypowiedziami dla portalu Interia, gdy stwierdził:
Proponuję spróbować się utrzymać w Warszawie za 6,5 tys. zł na rękę, plus dieta 2,5 tys. zł.
Razem daje to 9 tys. zł netto, a więc całkiem niezłą pensję, przez co na parlamentarzystę posypały się gromy. Po emisji wywiadu w czwartek Kulasek bronił się, jakoby sens jego słów był inny, a "rozmowa nie była autoryzowana".
Dzień później, w piątek, poseł Marcin Kulasek podzielił się kolejnymi refleksjami - nagle zabrakło narracji o tym, że rozmowa nie była autoryzowana.
Niełatwo jest wracać do niemiłych rzeczy, ale przeczytałem wczoraj wieczorem jeszcze raz wywiad ze sobą i zdałem sobie sprawę, że wyszedłem na nadętego buca...
- pisze na wstępie posta na Facebooku Kulasek. Dalej poseł SLD dowodzi, że miał na myśli zupełnie co innego, a "9 tys. miesięcznie to bardzo dużo". Tłumaczy też, że jego utyskiwania na warunki w hotelu poselskim wynikają nie z zamiłowania do luksusu, a chęci do samodzielnego przygotowywania potraw właśnie tam.
Zdaję sobie sprawę, że ta wypowiedź będzie się za mną ciągnęła, mam nadzieję, że swoją pracą pokażę, że uczciwie zarabiam na poselską pensję
- kwituje Kulasek.