O wojewodzie łódzkim zrobiło się głośno w drugiej połowie 2018 roku, kiedy spodziewano się, że wygasi on mandat prezydentki Łodzi Hanny Zdanowskiej. W odpowiedzi komitet Zdanowskiej złożył wniosek o odwołanie Raua, bo ten ich zdaniem zachował się "jak działacz partyjny" i "angażował się w kampanię wyborczą". Ostatecznie Zdanowska otrzymała ponad 70 proc. głosów i mandat społeczny tak silny, że PiS nie zaryzykowało odwołania prezydentki.
Rok później Rau został kandydatem PiS w wyborach do Sejmu. Jak przypomina Oko.press, reklamował się m.in. promowanym wpisem na Facebooku, w którym opowiadał się przeciwko "ideologii LGBT" oraz "cywilizacji śmierci". Ale to nie wszystko - ówczesny wojewoda wymieniał, "do czego doszła Europa kilkadziesiąt lat po rozpoczęciu rewolucji obyczajowej w roku 1968":
Ostatnio jeden ze szwedzkich naukowców zgłosił nawet potrzebę rozważenia legalizacji... kanibalizmu. Tak, pod płaszczykiem obrony klimatu, chce się zredukować człowieka już nie tylko do zabawki seksualnej, ale zwykłego posiłku
- napisał Zbigniew Rau. Dodał, że dla "rzeczników nowoczesności nie ma żadnych świętości", a Prawo i Sprawiedliwości "jest ostatnią barierą, jaka chroni nas i nasze rodziny przed chaosem, który chce nam zafundować lewica". Wojewoda zadeklarował na koniec, że jego osobistym zobowiązaniem wobec wyborców jest "przygotowanie w przyszłym Sejmie założeń ustawy mającej przeciwdziałać seksualizacji dzieci".
Reklama - jak podaje Oko.press - dotarła co najmniej do 50 tys. osób (maksymalnie 100 tys.) i wydano na nią co najmniej tysiąc złotych (maksymalnie 5 tys. zł).
Rau z drugiego miejsca na łódzkiej liście otrzymał niecałe 7 tysięcy głosów. Dla porównania, Piotr Gliński z pierwszego miejsca otrzymał ponad 43 tys. głosów, a Waldemar Buda z "trójki" - ponad 50 tys.
Były wojewoda łódzki został przewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych. Razem z nim w prezydium komisji zasiadają też Paweł Kowal (KO), Arkadiusz Mularczyk (PiS), Przemysław Czarnecki (PiS) i Paweł Zalewski (KO).