Rzecznik rządu Piotr Müller był gościem programu "Graffiti". Zapytany o aferę Mariana Banasia stwierdził, że obóz rządzący liczy na to, że szef Najwyższej Izby Kontroli poda się do dymisji i nie trzeba będzie wykorzystywać "planu B", o którym wspominała marszałek Sejmu Elżbieta Witek.
- Ale jeżeli w najbliższym czasie nic się nie zadzieje, trzeba będzie zacząć rozmawiać o rozwiązaniach, albo czekać na wyrok sądu. W tym drugim wariancie może to potrwać dłużej - powiedział Piotr Müller.
>>> Szłapka: Jestem przekonany, że Jarosław Kaczyński wiedział o Banasiu bardzo dużo
Rzecznik rządu zapewnił, że nie zostały podjęte żadne działania poza oczekiwaniem na dymisję Mariana Banasia. Wyraził także nadzieję na to, że nie trzeba będzie realizować planów legislacyjnych.
- Jest to dosyć trudne, ponieważ Konstytucja ogranicza w tym zakresie - zaznaczył Müller.
Rzecznik rządu stwierdził, że "ciężko pozbawić kompetencji prezesa NIK", ale rozproszenie jego zadań pomiędzy inne organy jest możliwe z prawnego punktu widzenia i jest spotykane w innych instytucjach. Zaznaczył jednak, że "nic mu nie wiadomo o takiej koncepcji".
Zapytany o to, czy syn Mariana Banasia stracił pracę w banku Pekao ze względu na to, że szef Najwyższej Izby Kontroli nie podał się do dymisji, Piotr Müller zaznaczył, że obie te sprawy nie mają ze sobą związku..
- Doszukiwanie się związków przyczynowo-skutkowych jest nietrafione - powiedział Müller.
O tym, że Jakub Banaś stracił pracę, informowaliśmy 2 grudnia. Do informacji, że syn Mariana Banasia nie pracuje już na stanowisku pełnomocnika zarządu i dyrektora w Banku Pekao, dotarł "Dziennik Gazeta Prawna". Kilka dni temu z piastowania funkcji prezesa zrezygnował nagle Michał Krupiński. Zarząd nad Bankiem Pekao pełnią PZU SA i Polski Fundusz Rozwoju, których kontrolne pakiety akcji posiada Skarb Państwa. Niektórzy komentujący uważają, że Jakub Banaś stracił stanowisko ze względu na rosnącą presję na rezygnację Mariana Banasia.