"Pani marszałek, trzeba anulować, bo my przegramy. Za dużo osób po prostu jest. Naprawdę" - powiedziała do Elżbiety Witek podczas wieczornego głosowania nad kandydaturami opozycji do KRS jedna z posłanek PiS. Słowa dotarły do posłów opozycji. Ci domagali się od Witek podania wyników głosowania. - Głosowanie, które się odbyło, zgodnie z tym, co pani marszałek mówiła kilkadziesiąt minut temu, powinno zostać ogłoszone - przekonywał z mównicy Krzysztof Gawkowski (Lewica).
Mimo sprzeciwu opozycji Witek zarządziła, że posłowie jeszcze raz zagłosują i nie podała wyników pierwszego głosowania. Po powtórnym oddaniu głosów na mównicę wszedł Borys Budka, który odtworzył nagranie z prośbą posłanki o anulowanie głosowania. - Nie można przerywać głosowania dlatego, że państwo możecie je przegrać. Stała się rzecz niebywała, pani marszałek, i to nie chodzi o anulowanie czy reasumpcję głosowania, tylko pani marszałek nie dopuściła do ogłoszenia wyników głosowania - powiedział Budka.
>>> "Trzeba to anulować, bo my przegramy" - co wydarzyło się w Sejmie?
Nie jest jasne, która z posłanek interweniowała. W sejmowym stenogramie nie pojawia się nazwisko. Przy kwestii "Trzeba anulować..." wpisana jest standardowa formułka "(Głos z sali)". Według Michała Szczerby do Witek podeszła wtedy Joanna Borowiak. "Słowa #TrzebaAnulowaćBoPrzegramy skierowała posłanka PiS Joanna Borowiak do Marszałek Elżbiety Witek, powodując jej reakcję 'anulowania'. Są one słyszane we włączonym mikrofonie Pani Marszałek. Błędnie przypisywano je posłance B.Bartuś rozmawiającej z wicemarszałkiem R.Terleckim" - napisał na Twitterze Szczerba. Próbowaliśmy skontaktować się z posłanką Borowiak, ale nie odbiera od nas telefonu.