Senator PO pisze, że na początku listopada Telewizja Publiczna wysłała pod jego dom ekipę, która miała udokumentować spacery Borusewicza z psem. Pod domem dawnego działacza opozycji demokratycznej pojawiła się młoda dziennikarka z gdańskiego ośrodka TVP i operator kamery z zewnątrz. Jak podkreśla senator, przyjechali prywatnym samochodem.
Borusewicza wraz z psem nie było. "Po czterech godzinach siedzenia w samochodzie pod domem i gorączkowych telefonach do Warszawy, gdy już zapadał zmrok, dziennikarka wyszła z samochodu i zapytała o mnie i mojego psa sąsiadkę, która wyszła na spacer ze swoim psem" - relacjonuje senator. Kobieta przedstawiła się jako weterynarz i powiedziała, że to sam Borusewicz wezwał ją do swojego zwierzęcia. "Jakie było jej zaskoczenie, gdy usłyszała, że mój pies od dawna nie żyje" - napisał senator.
To nie pierwszy konflikt Borusewicza z Telewizją Publiczną. W lipcu TVP pozwała go za słowa wypowiedziane po zabójstwie Pawła Adamowicza. - Do tego mordu politycznego doprowadziła atmosfera szczucia i nagonki, w której brały udział także publiczne media, szczególnie publiczna telewizja - mówił 14 stycznia polityk.