O nagłej mobilizacji informuje gazetawroclawska.pl. Jak podaje portal, stawić na wezwanie musi się każdy. Jeśli ma ważne sprawy, może zostać zwolniony, ale pojawić się musi. "Wyjątkiem są osoby, które na przykład przebywają za granicą w pracy lub na wakacjach. Muszą one jednak usprawiedliwić swoją nieobecność w wiarygodny sposób" - czytamy na portalu.
W nocy z wtorku na środę lub w środę rano takie wezwania na ćwiczenia dostał 1500 osób z Wrocławia i okolic. Na ćwiczenia w czwartek mają stawić się szeregowcy przydzieleni do 10. Wrocławskiego Pułku Dowodzenia. Wezwani nie wiedzą, co konkretnie ich tam czeka. - Do moich rodziców przyszli o godzinie 2:15, ponieważ tam jest mój adres zameldowania. Panowie dobijali się do drzwi, bo rodzice spali. Wystraszyli się, kiedy ktoś zaczął w środku nocy pytać o mnie. Nie podpisali wezwania. Nie wiem w ogóle, o co chodzi. Prowadzę jednoosobową firmę, mam wiele spraw, długoterminowych umów, za zerwanie których grożą mi kary - mówi portalowi Konrad Potrzebowski.
>>> Nowe polskie haubice Krab strzelają na poligonie:
Jak dodaje, nie wie, ile wszystko potrwa i obawia się, że jego firma może stracić przez to klientów. - To jakiś absurd. Rozumiem, gdyby szykowała się wojna, ale teraz? Mieszkam w Warszawie, nie wiem, co mam zrobić - stwierdza.
Niestawienie się w 10. Wrocławskim Pułku Dowodzenia będzie oznaczało konsekwencje prawne. Major Mieczysław Błażejewski, oficer prasowy pułku, wyjaśnia, że są to "standardowe procedury". - Prowadzimy działania mobilizacyjne, sprawdzamy stawiennictwo. Jutrzejsze ćwiczenia będą miały charakter jednodniowy. Każdy musi przyjść na wyznaczoną godzinę w ciągu dnia - powiedział. - Zrewidujemy stan, przeprowadzimy krótkie ćwiczenia. Wszyscy jeszcze tego samego dnia wrócą do domów - dodał.