Zdjęcia z konferencji, które skomentował dr Janusz Sibora w rozmowie z "Faktem", pokazują stojących za pulpitami Andrzeja Dudę i Georgette Mosbacher jak równy z równym. To wpadka dyplomatyczna. Jak tłumaczy badacz, głowa państwa może urządzać konferencje tylko z głową innego państwa lub z premierem.
Nie po to jest protokół dyplomatyczny na świecie, żeby go tak ostentacyjnie łamać. Bo ten protokół coś wyraża: szacunek jednego państwa dla drugiego państwa, czyli podmiotów prawa międzynarodowego
- powiedział dla "Faktu" Sibora. Przypomniał również, że to powtórka z przeszłości, kiedy to Andrzej Duda podpisywał dokument przy biurku Donalda Trumpa na stojąco.Tłumaczył, że nie chodzi o "prestiżowe osobiste względy, tylko o szacunek dla państwa", a całą sytuację określa mianem "groteskowej".
Janusz Sibora wyjaśnił, że po złożeniu listów uwierzytelniających ambasador formalnie jest przedstawicielem państwa i ma prawo żądać widzenia się z prezydentem. Natomiast jego pozycja nie uprawnia do występowania z nim np. w takiej sytuacji jaka miała miejsce z prezydentem Dudą.
To zdjęcie i ten sposób prowadzenia konferencji odbieram jako uszczerbek dla majestatu państwa, bo prezydent reprezentuje majestat Rzeczypospolitej. I to jest zapisane w konstytucji
- powiedział Sibora.
Badacz uważa, że ta sytuacja tworzy precedens, co może sprawić, że inne kraje będą chciały tego samego. Mówi, że należało znaleźć dla Georgette Mosbacher stosownego odpowiednika z Kancelarii Prezydenta.