Głosowanie w sprawie dołączenia członków i członkiń partii Razem do parlamentarnego klubu Lewicy zakończyło się minutę przed północą 6 listopada. Za projektem zagłosowało 24 radnych, przeciw było dziewięciu, a od głosu wstrzymały się trzy osoby.
"Rada Krajowa wyraża zgodę i rekomenduje posłankom wstąpienie do wspólnego klubu Lewicy" - czytamy na stronie internetowej partii Razem.
Przedstawiciele Razem - cztery kobiety i dwóch mężczyzn - dostali się do Sejmu, startując z list Lewicy. Mówiąc o wszystkich swoich parlamentarzystach, partia Razem używa słów "parlamentarzystki" lub "posłanki", tłumacząc, że większość w tej grupie stanowią kobiety. Wyrazy te pojawiają się nie tylko w projektach Razem, ale także we wpisach tej partii w social mediach.
Używanie słowa "parlamentarzystka" w odniesieniu do grupy składającej się zarówno z kobiet, jak i mężczyzn, wywołuje skrajne emocje wśród komentujących. Jedni cieszą się, że Razem używa feminatywów w codziennej komunikacji z sympatykami i wyborcami, inni krytykują partię, zarzucając jej pogwałcanie zasad języka polskiego, choć nie jest to błędem.
>>> Największy suchar o jego partii? Zandberg odpowiada
Przed wyborami parlamentarnymi 2019 przedstawiciele partii Razem opowiadali się za utworzeniem własnego klubu lub koła i zapowiadali, że nie wejdą do wspólnego klubu z SLD i Wiosną.
- My jesteśmy umówieni na to, że jesteśmy różnorodni, i nie będziemy udawali, że tej różnorodności nie ma. Myślę, że tę różnorodność Polacy nagrodzili, bo pokazaliśmy, że różniąc się, potrafiliśmy się dogadać co do wspólnego programu - mówił Adrian Zandberg podczas wrześniowej wizyty w Radiu ZET. Wówczas zakładał, że koło bądź klub Razem będzie mieć kilkunastu posłów.