Mówi polityk z klubu PiS: - Dla nas to bardzo dobrze, że opozycja kłóci się między sobą. Ale jest za wcześnie, aby otwierać szampana. Ruchy dziś mogą być jeszcze pozorne, wiele może się zmienić do wyborów.
Kosiniak musi
Ale na pewno nie to, że Władysław Kosiniak-Kamysz zrezygnuje ze startu. Prezes PSL jest pierwszym, który zgłosił swoją chęć kandydowania. Startuje też z objazdem Polski pod hasłem "prezydent 2020". Czymś absurdalnym byłoby oddanie przez Kosiniaka-Kamysza wyborów prezydenckich walkowerem. PSL (Koalicja Polska) uzyskał w ostatnich wyborach parlamentarnych 8,55 proc. poparcia - dla partii, która od lat skazywana jest na pożarcie przez PiS, to doskonały wynik. Jego twarzą, ale także mózgiem, był Władysław Kosiniak-Kamysz. Start na prezydenta to naturalny sposób na dalsze budowanie siebie przez prezesa PSL. Nawet jeśli prezydentem nie zostanie, to ugruntuje swoją pozycję jako kandydata na najwyższe stanowiska w państwie, w tym i na premiera.
Historyczne wyniki kandydatów PSL w wyborach prezydenckich to szorowanie po dnie. W zamierzchłym 1990 r. Roman Bartoszcze zgarnął 7,15 proc. W 1995 r. Waldemar Pawlak - 4,3 proc. W 2000 r. Jarosław Kalinowski - 6 proc., a w 2005 już tylko 1,8 proc. W 2010 r. Waldemar Pawlak - 1,75. Adam Jarubas w 2015 r. zaledwie 1,6 proc.
Władysław Kosiniak-Kamysz jest pierwszym kandydatem PSL na głowę państwa, który może przeskoczyć pułap 10 proc. O nim właśnie mówił Donald Tusk, gdy opisywał optymalny model kandydata: ktoś, kto "będzie umiał przekonać Polaków, którzy z jakichś powodów głosują na PiS, albo wahają się pomiędzy jedną a drugą opcją".
Ryzyko niewielkie?
O wynik pojedynku Duda - Kidawa-Błońska w obozie PiS jest względny spokój. Większa obawa jest, gdyby z urzędującym prezydentem mierzyłby się prezes PSL.
Mówi polityk z klubu PiS: - Ryzyko, że Kosiniak-Kamysz dostanie się do II tury jest jednak niewielkie. Zwłaszcza, jeśli PO wystawi swojego kandydata. Gdyby Kosiniak jakimś cudem przeczołgał się do II, to faktycznie może się przedstawiać jako bezpiecznik ograniczający władzę PiS.
By prezes PSL dostał się do II tury, musiałby pokonać faworyta Koalicji Obywatelskiej. A nim będzie najprawdopodobniej Małgorzata Kidawa-Błońska. Czy to możliwe? W I turze zakrawa to na mission impossible. PSL sufluje więc scenariusz prawyborów w "rodzinie EPP", czyli Europejskiej Partii Ludowej, do której należą PO i PSL. Szefem EPP na zjeździe w Zagrzebiu w dniach 20-21 listopada zostać ma Tusk. Zatem kluczową rolę w tym scenariuszu miałby odegrać właśnie on.
Mówi polityk bliski szefowi Rady Europejskiej: - Teraz jest jeszcze za wcześnie na popieranie Kosiniaka przez Tuska. Jak Donald zostanie szefem EPP, to będzie miał tytuł i prawo, by wezwać obie partie do uzgodnienia wspólnego kandydata. Moim zdaniem Tusk wkroczy właśnie wtedy i albo otwarcie poprze Kosiniaka-Kamysza, nawet wbrew stanowisku PO, albo zaapeluje o prawybory dla obydwu partii, w których miałby zostać wyłoniony jeden wspólny kandydat na prezydenta.
Ryk lwa
Póki co Donald Tusk stara się opóźnić namaszczenie przez Grzegorza Schetynę kandydata na prezydenta i plan prawyborów w samej tylko Platformie. Bo jeśli PO oficjalnie wskaże już Kidawę-Błońską, to głupio będzie organizować prawybory EPP z jej udziałem.
Mówi zwolennik Tuska z szeregów opozycji: - Tusk jako szef EPP może namawiać, a przy oporze Schetyny nawet publicznie wezwać go do zorganizowanie prawyborów w EPP. A takie wezwanie Tuska będzie już jak ryk lwa. Ryknięcie takiego lwa jak Tusk będzie wysłuchane w Platformie. Ludzie w PO posłuchają Tuska, a nie Schetyny.
Polityk PSL przewiduje: - Otwarte poparcie Tuska dla Kosiniaka-Kamysza będzie oznaczać rozłam w Platformie.
Prawybory EPP to chytry plan. PSL ma ok. 100 tys. członków, a PO ok. 30 tys. Wynik takich wewnątrzpartyjnych prawyborów byłby zatem oczywisty. Schetyna nigdy nie przystanie zatem na scenariusz, by to członkowie obu partii wskazali wspólnego kandydata. W PSL-u liczą zatem, że Tusk poprze Kosiniaka-Kamysza publicznie, nawet jeśli nie będzie on kandydatem PO-PSL, a tylko PSL.
Polityk z opozycji sympatyzujący z szefem Rady Europejskiej kreśli taki scenariusz: - Dla Tuska zderzenie ze swoim bardzo dużym negatywnym elektoratem nie ma sensu. Dowiódł tego sondaż, który Donald Tusk sam zamówił. Platforma wciąż czeka jednak na decyzję Tuska o własnym starcie. Będą sobie czekali do zjazdu EPP (20-21 listopada), gdzie Tusk zostanie szefem EPP. Potem wezwie PO i PSL do wyłonienia jednego kandydata na prezydenta, a 2 grudnia ogłosi, że sam jednak nie będzie kandydował.
Kosiniak-Kamysz może marzyć o wejściu do II tury tylko wtedy, gdy Tusk go wesprze i zaangażuje w jego kampanię. A i takie wsparcie nie daje żadnej gwarancji, że liberalni wyborcy zechcą oddać głos na ludowego konserwatystę, a nie wielkowiejską liberałkę.