Zaraz po wyborach parlamentarnych ruszyła giełda nazwisk w nowym rządzie, jaki formuje Zjednoczona Prawica (Prawo i Sprawiedliwość, Porozumienie i Solidarna Polska). Ledwo ogłoszone zostały pełne wyniki wyborów, a politycy z otoczenia Zbigniewa Ziobry, lidera Solidarnej Polski, zaczęli w niektórych wypowiedziach podważać pozycję premiera Mateusza Morawieckiego, wskazując, że szefem rządu mógłby być prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Od dawna w doniesieniach medialnych padały sformułowania o tarciach na linii Ziobro-Morawiecki, zwłaszcza w spółkach Skarbu Państwa. Jednak wraz z deklaracjami Patryka Jakiego, który stwierdził, że "czas na rozmowę" o fotelu premiera dla Kaczyńskiego, w mediach zaczęły się pojawiać się też doniesienia o tym, że Zbigniew Ziobro próbuje wywalczyć sobie fotel wicepremiera.
Sytuacja jest o tyle interesująca, że Zjednoczona Prawica (występująca w Sejmie jako klub PiS), liczy 235 posłów, ale Porozumienie wprowadziło ich 18, Solidarna Polska również 18. Liderzy tych partii, Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro, mają więc naprawdę dobre pozycje negocjacyjne względem Kaczyńskiego: bez ich posłów ZP nie ma większości w izbie niższej.
We wtorkowym "Fakcie" opisano dotychczasowe efekty rozmów obozu Zjednoczonej Prawicy. Sytuacja Gowina jest w ocenie informatorów gazety klarowna: pozostaje w rządzie, na stanowisku wicepremiera.
Rozwiązać miała się też sprawa Jadwigi Emilewicz, dotychczasowej minister technologii i przedsiębiorczości, o której spekulowano, że za swoją krytykę niektórych projektów PiS może stracić posadę. Emilewcz ma zostać w rządzie i kierować nowym Ministerstwem Rozwoju (kiedyś już istniało, ministrem był wówczas Mateusz Morawiecki, powstało m.in. na bazie dawnego ministerstwa gospodarki).
Zupełnie inaczej wygląda za to pozycja ministra sprawiedliwości. "Fakt" donosi, że Solidarnej Polsce nie udało się zdobyć kolejnego ministerstwa i to mimo zdecydowanych prób Ziobry. Tekst zatytułowany jest zresztą "Nieudany szturm Ziobry".
Część polityków Zjednoczonej Prawicy jest wściekła na zachowanie samego ministra sprawiedliwości oraz jego zaplecza. Chodzi o publiczne wypowiedzi podważające pozycję premiera Morawieckiego, a także ostatni wyciek informacji z prokuratury
- czytamy. W tym kontekście przywołano publikację "Rzeczpospolitej" o tym, że urzędnicy pracujący w Ministerstwie Finansów (gdy ministrem był m.in. Morawiecki), wyłudzali VAT. Informator dziennika wiąże negocjacje w wydaniu Ziobry i pojawienie się tekstu o przestępstwach w resorcie finansów, a termin nazywa "nieprzypadkowym".
- W partii przyjęto to jako odwet za niespełnienie ambicji politycznych. Nietrudno się domyślić, gdzie jest źródło wycieku - opisywał informator "Faktu".
Także we wtorek w programie "Rozmowa Piaseckiego" w TVN24 o negocjacje wewnątrz obozu rządzącego był pytany wicepremier Jarosław Gowin, lider Porozumienia. Gowin zapewnił:
To mogę zdradzić, Zbigniew Ziobro nigdy nie stawiał żadnego ultimatum ws. Mateusza Morawieckiego.