Taśmy Neumanna. "To nie jest podrzędny działacz, a taśmy budzą u Polaków nieufność"

Politycy Koalicji Obywatelskiej nie są zaskoczeni taśmami ze Sławomirem Neumannem w roli głównej, ale obawiają się, że za ich sprawą KO może stracić na finiszu kampanii. Spodziewają się też podobnych publikacji w ostatnim tygodniu przed wyborami.
Zobacz wideo

- Mocno zaszkodzą wam taśmy z Neumannem? - pytam jednego ze sztabowców Koalicji Obywatelskiej.

- Pewnie będzie strata na ostatniej prostej - odpowiada. I dodaje: - To może być nawet kilka punktów procentowych, zapewne na rzecz Lewicy.

- Od dawna nagrywacie się nawzajem w partii?

- Ehhh, życie...

Na opublikowanym przez TVP Info nagraniu z końca 2017 roku przewodniczący klubu parlamentarnego PO rozmawia z lokalnym działaczem partii w Tczewie. W trakcie dyskusji Neumann ochoczo sięga po nieparlamentarny język i bez ceregieli opisuje polityczną "kuchnię" w całej jej okazałości.

"Będę cię, kur**, bronił jak niepodległości"

Neumann zapewnia swojego rozmówcę m.in. o tym, że zarzuty prokuratorskie dla działaczy i polityków Platformy tylko pomogą w osiągnięciu dobrego wyniku wyborczego. To reakcja na obawy lokalnego działacza o polityczną przyszłość urzędującego prezydenta Tczewa Mirosława Pobłockiego, którym interesowało się Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Będzie Hania Zdanowska, Żuk, Witkowski, Adamowicz, Karnowski, Jaśkowiak. On będzie w takim gronie zacnych ludzi, że, kur**, nikogo to nie ruszy. O tym Ci mówię. Nikogo to nie ruszy. Nasz elektorat uzna, ten antypisowski, że to jest, kur**, atak PiS-u, żeby go zabić. I pójdą jeszcze bardziej na niego. Tak to wygląda

- dowodzi Neumann.

Dalej przekonuje swojego kolegę, że zainteresowanie wymiaru sprawiedliwości samorządowcami PO nie stanowi tak poważnego problemu w kampanii, jak mogłoby się wydawać.

Sąd to może wypier**** w kosmos, może to prowadzić trzy lata. Bez znaczenia to jest. (...) Akty oskarżenia będzie miało, moim zdaniem, 60-70 proc. prezydentów miast. Na nikim to nie będzie robiło wrażenia

- argumentuje.

Na tym pikantne fragmenty rozmowy się nie kończą. W jej trakcie obrywa się też wyborcom ("Na wybory idą głosować ludzie, którzy gówno się interesują"), działaczom Platformy z Tczewa ("Rzygam tym Tczewem. Słowo honoru ci daję, rzygam Tczewem. (...) Dlatego, mówiąc szczerze, nie chcę zajmować się Tczewem, bo tam są same poj***, naprawdę"), a nawet Komitetowi Obrony Demokracji ("Nie ma KOD-u, KOD jest niczym. (…) Ci ludzie z tego KOD-u, bez organizacji, są niczym", "Kodziarze to nie jest żadna siła. Oni będą świetni wiesz do czego? Żeby brać komórki i filmować. (…) Do tego się nadają, nic innego, naprawdę").

Lokalnemu działaczowi zostaje też przekazana pewna uniwersalna, polityczna prawda. Mówiąc eufemistycznie, o wewnątrzpartyjnej solidarności.

Pamiętaj: jedna zasada jest dla mnie święta, kur**. Naucz się tego, jak będziesz o czymkolwiek rozmawiał. Jak będziesz w Platformie, będę cię bronił, kur**, jak niepodległości. Jak wyjdziesz z Platformy, to masz problem

- zapewnia szef klubu parlamentarnego PO.

Wszystko w kontekście możliwych kłopotów z prawem prezydenta Pobłockiego, o które martwi się rozmówca Neumanna. - Jak Pobłocki będzie członkiem Platformy i będzie naszym prezydentem, to będę się o niego bił, kur**, do końca życia. Jak jest poza, mam go w dupie. Jak jest do wykorzystania, to wykorzystamy, jak nie, to nie. Tak samo Adamowicza, tak samo Karnowskiego i wszystkich innych. Tak samo. Dla mnie Platforma jest ważniejsza - nie pozostawia złudzeń.

Właśnie wątek wspomnianego Pawła Adamowicza, zamordowanego w styczniu 2019 roku prezydenta Gdańska, wydaje się szczególnie ciekawy. Neumann opisuje go jako "jedynego gościa", który "ma absolutnie mega twarde rzeczy, które mogłyby go wyprowadzić w kajdankach". Jest to o tyle interesujące, że przed wyborami samorządowymi drogi Platformy i Adamowicza mocno się rozeszły (prezydent Gdańska chciał wbrew woli partii walczyć o reelekcję), a politycy PO często atakowali go w mediach. Przed drugą turą wyborów samorządowych, w której Adamowicz mierzył się z kandydatem Prawa i Sprawiedliwości Kacprem Płażyńskim, Platforma poparła jednak Adamowicza. Dziś rodzi się pytanie: jak dużo o problemach Adamowicza z prawem politycy PO wiedzieli w końcówce 2017 roku i czy były to też inne kwestie niż te, o których rozpisywały się media.

Powrót taśm z Sowy

Wiem, że mieliśmy bardzo poważne obawy, że Paweł Adamowicz zostanie wykorzystany w kampanii przeciwko nam. Był szczuty i prześladowany przez obecną władzę i ostrzegaliśmy go, że dla celów wyborczych PiS będzie wyciągać mu najróżniejsze rzeczy

- tłumaczy w rozmowie z Gazeta.pl wiceprzewodniczący PO Borys Budka.

Wątek Adamowicz to jednak tylko część dużej układanki. Sytuacja jest dla Platformy z pewnością niełatwa - mówimy w końcu o ostatniej prostej w kampanii, gdzie każde potknięcie jest brzemienne w skutkach - ale też z pewnością nie tragiczna. Na nagraniach nie ma bowiem nic sprzecznego z prawem. Przekleństwa, cynizm i wyrachowanie nie są jeszcze zakazane. Problemem jest już natomiast to, że nagranie utwierdza i tak już fatalną opinię Polaków o politykach. Podkopuje również zaufanie do szczerości intencji samej Platformy. Dodatkowo, polityczni przeciwnicy bardzo łatwo mogą to wykorzystać do obijania Koalicji Obywatelskiej w ostatnim tygodniu kampanii.

- PiS chwyta się już wszystkich możliwych sposobów, żeby w nas uderzyć przed wyborami - przekonuje poseł Budka. I dodaje:

W nadchodzącym tygodniu spodziewam się powrotu taśm z Sowy, bo to już przedwyborcza tradycja w prorządowych mediach

Podobne przewidywania ma Tomasz Siemoniak, inny z wiceszefów Platformy, który zaznacza też, że ujawniona przez TVP Info sprawa nie jest niczym nowym i już ponad rok temu opisały ją lokalne media. - Nawet TVP się nim wówczas zainteresowała, ale sprawa szybko się wypaliła. Teraz będzie podobnie. Odgrzewany kotlet - przypomina.

Obaj politycy przyznają, że rozmowa pokazuje, jak wygląda polityczna kuchnia, która nie każdemu musi się podobać.

Sto razy bardziej wolę przeklinającego Neumanna niż prezesa Banasia odbierającego telefony do gangsterów, z którymi jest "na Ty"

- ocenia poseł Budka. - Lokalny działacz w skłóconym samorządowo i wewnątrz Platformy Tczewie nagrał szefa klubu, który soczystym językiem opisuje sytuację polityczną. Przeklina, brzmi to źle, nie powinien tego robić. Ale podejrzewam, że sprawa pożyje do wieczora i tyle z tego będzie - dodaje Siemoniak.

Próba odwrócenia uwagi

Sam Neumann też zdążył już zabrać głos w sprawie nagrania. Ujawnił, że spotkanie (w nielegalny sposób) nagrał działacz tczewskiej Platformy, który chciał startować w wyborach na prezydenta miasta, ale nie otrzymał poparcia partii. Od dłuższego czasu nie jest członkiem PO, został z niej usunięty. Neumann przypomniał też, że cała sprawa została już opisana przez "Gazetę Tczewską" ponad rok temu.

Szef klubu parlamentarnego PO przeprosił wszystkich, którzy poczuli się urażeni stosowanym przez niego w trakcie rozmowy językiem.

Staram się to u siebie zwalczyć, jak widać bezskutecznie

- przyznał Onetowi. Przeprosił również mieszkańców Tczewa.

Dopytywany o wątek prezydenta Adamowicza zapewnił, że chodziło mu o ustawiczne ataki PiS-u, podległych rządzącym służb i mediów. Jak dodał, obawiał się, że "podległa Ziobrze prokuratura jest w stanie przeprowadzić taką operację, że wyprowadzą go w kajdankach".

Nie twierdziłem, że zarzuty Pawła są poważne, chodziło mi po prostu o to, że PiS przed tamtymi wyborami może przeprowadzić taki atak

- zaznaczył.

Publikację TVP Info zrzucił natomiast na karb niepewności rządzących co do satysfakcjonującego wyniku wyborów. - Wyciągają rzeczy sprzed dwóch lat. Jest to próba odwrócenia uwagi przez PiS. Odwrócenia uwagi np. od problemów służby zdrowia. My chcemy o tym rozmawiać, także i w debatach przedwyborczych - podkreślił.

To nie jest podrzędny działacz

Podczas konferencji prasowej w Koninie do sprawy odniósł się również przewodniczący Platformy Grzegorz Schetyna. Ocenił, że news TVP Info to próba odwrócenia uwagi od opisywanych w ostatnich miesiącach afer PiS-u.

Tu nie ma przypadku. To jest rozpaczliwe ratowanie się przed spadającymi sondażami i zdemobilizowaniem elektoratu

- powiedział.

Całe nagranie nazwał "zlepkiem kilku wyrwanych z kontekstu zdań, rzeczywiście elementów nieparlamentarności języka, za które Sławomir Neumann przeprosił dzisiaj wszystkich". - Wydaje mi się, że już będzie pilnował w przyszłym parlamencie nie tylko tego, co mówi, ale w jaki sposób używa znaków interpunkcyjnych - dodał.

- Decyzję o wiarygodności tych taśm i tym, co mówi na nich przewodniczący Neumann wydadzą już niedługo wyborcy - przyznał w rozmowie z Gazeta.pl zastępca Schetyny Borys Budka.

Nie wszyscy w Koalicji Obywatelskiej mają jednak takie podejście do sprawy. - Media publiczne i prorządowe ostro to grzeją i będą grzać już do końca - mówi nam polityk KO z Pomorza. Obawia się, że Koalicja Obywatelska może za to zapłacić 13 października. - Taśmy same w sobie budzą u Polaków nieufność, zwłaszcza, że mówimy o szefie klubu parlamentarnego, to nie jest podrzędny działacz - zauważa.

Więcej o: