Mętne tłumaczenia rzecznika KRS Macieja Mitery w sprawie relacji z "Emi". "Z grzeczności odpowiedziałem"

Jeszcze niedawno sędzia Maciej Mitera twierdził, że "Emi" się do niego "przykleiła", a rozmowa była jednostronna. Z doniesień Onet.pl wynika jednak, że Mitera wiedział o jej działalności i żywo angażował się w ich dialog. - Ja nie mam sobie nic do zarzucenia - uparcie twierdzi rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa.

Kilka tygodni temu sędzia Maciej Mitera, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa, twierdził, że nie wiedział o działalności Emilii Szmydt znanej jako "Emi", która ujawniła aferę Piebiaka. Powtarzał, że kobieta się do niego "przykleiła". Dwa dni temu Onet.pl opublikował fragmenty ich rozmów, z których wynika, że ich relacja była dwustronna, a rzecznik KRS wiedział, czym zajmuje się "Emi".

Zobacz wideo

W poniedziałek sędzia Maciej Mitera był gościem Konrada Piaseckiego w programie "Rozmowa Piaseckiego" w TVN 24. Głównym tematem rozmowy była jego relacja z "Emi".

Sędzia Mitera odpowiedział Emilii "z grzeczności"

Na zarzut dziennikarza, że "oszczędnie gospodarował prawdą, mówiąc o swoich relacjach ze skruszoną hejterką", sędzia stwierdził, że "nie uważa, żeby wprowadził redaktora lub widzów w błąd". Zaprzeczył też, utaił prawdę na temat jego stosunków z Emi. 

- To bardziej monolog pani zainteresowanej niż dialog - powtórzył narrację sprzed miesiąca. Chwilę potem jednak dodał:

Ja się nie wypieram, że był dialog. Skoro żona sędziego, mojego kolegi, przechodzi ze mną na "ty", to powiem szczerze, faktycznie nawet z grzeczności odpowiadam

- tłumaczył.

Sędzia Mitera: Gdyby pytała mnie pana koleżanka, odpowiedziałbym to samo 

Rzecznik KRS uparcie twierdził również, że nie wiedział o żadnym aspekcie działalności Emilii Szmydt.

- Pan podpowiada jej jakimi argumentami ma walczyć z zarzutem, że KRS to tak naprawdę jest grupa kolegów, którzy się nawzajem popierali i których Sejm potem wybrał - przypomniał Konrad Piasecki, cytując fragment rozmowy sędziego Mitery z "Emi".

Mimo tego rzecznik KRS ponownie zaprzeczył, żeby dawał kobiecie jakiekolwiek instrukcje. Zaprzeczył również, że wiedział o jej działalności na Twitterze, pomimo że w korespondencji "Emi" jasno pisała m.in., że "szykuje się na batalię na Twitterze". 

- Ja pojawiłem się na Twitterze, kiedy objąłem funkcję rzecznika. W ogóle nie byłem zainteresowany, jak to funkcjonuje, jak Twitter działa - argumentował. Jak dodał, Emilia Szmydt przedstawiła się mu jako dziennikarka. - Gdyby pytała mnie pana koleżanka czy dziennikarka z innej redakcji [o argumenty odpowiadające na zarzuty dotyczące list poparcia KRS], odpowiedziałbym to samo - stwierdził Maciej Mitera.

Mitera o wiedzy "Emi" na temat list poparcia do KRS: Nie wiem, skąd wie. Media ogląda

Konrad Piasecki zapytał sędziego Macieja Miterę, czy nie zdziwił go fakt, że "Emi" znała nazwiska, które występowały na wspomnianych listach. Według niego wniosek ten można wysnuć na podstawie tego, że wiedziała, że część nazwisk się powtarza, a także że znajdują się na niej nazwiska sędziów z Ministerstwa Sprawiedliwości. 

Sędzia Maciej Mitera początkowo uparcie powtarzał, że takiego wniosku na podstawie wiadomości kobiety nie można wysnuć. W końcu powiedział:

Nie wiem, skąd ona wie, że nazwiska się powtarzają. Media ogląda. Ja też w mediach słyszałem takie wypowiedzi.

- Ja sobie nie mam nic do zarzucenia - stwierdził w rozmowie sędzia Maciej Mitera.

Więcej o: